Aktywność

Plemię (2014)

7/10 – Bardzo dobra alegoria współczesnej Ukrainy. Obserwujemy wydarzenia z boku, nie wszystko rozumiejąc i jesteśmy bezradni wobec tego co widzimy.
Głuchoniemi tworzą tu swoje środowisko, w którym nie brakuje patologii. Słabsi są wykorzystywani przez silniejszych, przemoc jest na porządku dziennym, a opiekunowie nie są niczego świadomi.
Jestem zawiedziony, że rozwój akcji poszedł w trochę innym kierunku niż oczekiwałem.
Myślę, że gdyby film nie był w języku migowym każdy oceniłby go niżej, ponieważ miganie daje efekt nowości, nietuzinkowości. Szokujące momenty kontrastują z powolnym tempem filmu, więc jedni mogą poczuć się zmęczeni długością, a inni brutalnością.
Co do strony formalnej, to "Plemię" jest świetnie zrobione. Uwielbiam długie ujęcia i nieruchomą kamerę. A tutaj mamy wiele połączeń, kiedy kamera wędruje za bohaterami, by następnie znieruchomieć na dłużej. Twórcy mieli swoją wizję, którą konsekwentnie realizowali. Ja jednak wyciąłbym kilka minut chodzenia – treść by nie ucierpiała, a oglądałoby się znacznie sprawniej.

Dzieci z Leningradzkiego (2004)

6/10 – Sprawnie zrealizowany dokument poruszający mocny temat. Pokazuje jednak tylko jego mały fragment, przez co ukierunkowuje myślenie. Nie pokazuje całej historii, tylko jej fragmenty i wg mnie nie daje rzeczywistego obrazu problemu. Skłania do myślenia, ale równocześnie ciężko nie odnieść wrażenia, że jest tendencyjny.

Święta krew (1989)

7.5/10 – Dużo inny niż "Kret" i "Święta góra". Przede wszystkim dlatego, że tam fabuła była tylko pretekstem do ukazania symboliki, ideologii itp. tu natomiast fabuła jest istotna, a wydarzenia kształtują bohatera. Filmu nie należy traktować jako horror, tylko jako surrealizm. Jodorowsky zaryzykował i w głównej roli obsadził swoich synów i niestety obaj nie dali rady. Świetne motywy – matki, rąk, cyrku i szaleństwa połączone w spójną całość są dopełnione przez dziwaczne, często niepokojące kadry, typowe dla reżysera. "Święta krew" ma u mnie mała przewagę nad innymi produkcjami Jodorowsky’ego, właśnie dzięki zachowanej spójności.

Cranston w biografii Daltona Trumbo

Trumbo to ciekawa postać. Myślę, że Cranston wyciągnie z niej oscarową nominację i przestanie być kojarzony wyłącznie z Breaking Bad. Reszta obsady też zadowalająca, wszystko teraz zależy od scenariusza. Czekam!

Straż przyboczna (1961)

6/10 – Nie wiem czy kiedyś zrozumiem fenomen kina samurajskiego i zachwyt nad filmami Kurosawy. To trzecia produkcja Japończyka, którą obejrzałem i trzecia, którą oceniam na 6/10 ("Rashomon", "Tron we krwi"). To w każdym calu bardzo solidne kino, ale w ogóle do mnie nie przemawia i nie wywiera zbyt dużych emocji. Dobry scenariusz, świetne zdjęcia i irytujące teatralne aktorstwo.

Thor (2011)

3.5/10 – Film, który sam nie wie czym chce być. Nieumiejętnie łączy świat fantasy ze światem ludzkim. Nie może się zdecydować czy postawić na humor czy na powagę. W konsekwencji wychodzi z tego twór naładowany śmiesznością i patosem. Nie sprawdza się nawet jako czysta rozrywka, bo zbyt często nudzi. Jedyny pozytyw to Loki. Denerwujący Hemsworth. Denerwująca Portman. Ogółem denerwujący film.

Dolph Lundgren w kontynuacji Gliniarza w przedszkolu

Kontynuacja filmu familijnego sprzed 25 lat z zapomnianym aktorem kina akcji w roli głównej? Jakoś nie widzę targetu tego filmu.

Mamy pierwszą zapowiedź The Hateful Eight!

Zgadzam się. Django był świetnym filmem, ale i tak mnie trochę zawiódł. Ten teaser zapowiada powtórkę z rozrywki, brakuje tylko Waltza w wygadanej roli :p Ale to wciąż najbardziej oczekiwany przeze mnie film roku.

Trzy kolory: Niebieski (1993)

6/10 – Ma wszystko to co dobre i wszystko to co złe w innych filmach Kieślowskiego. Mówi o temacie wywołującym emocje, ale w sposób dość oszczędny i sam właściwie nie wywołuje emocji. Nie sili się na fajerwerki i dramatyzowanie, a przy tym jest bardzo estetyczny i dopracowany wizualnie. Do tego trzeba dodać Binoche, która jest po prostu sobą. Po raz kolejny takie połączenie niestety nie zadziałało na mnie.

Wojna światów - Następne stulecie (1981)

7/10 – Uroczy to film. Ciekawa antyutopijna wizja świata i mediów, która świetnie odnosi się do dzisiejszej rzeczywistości i zapewne równie świetnie odnosiła się do rzeczywistości lat 80. Świetna rola Wilhelmiego, który tworzy bardzo dobrą postać buntownika przeciw systemowi. Po Szulkinie widać, że to pasjonat i "Wojna…" zachęca mnie do obejrzenia jego pozostałych filmów. Sam tytuł zaś jest mylący, bo właściwie ciężko tu odnaleźć wojnę, walczy raczej tylko główny bohater, a film skupia się na jednostce. Niestety nie mogę wyżej ocenić filmu, w którym Marsjanie to karły w srebrnych kurtkach i z pomalowanymi na srebrno twarzami. Koniec końców kicz, ale kicz pozytywny.

Proszę czekać…