Dawid Burdelak

@dawidek98

Aktywność

Okno na podwórze (1954)

@Kizibono Zresztą, ja każdy film Alfreda Hitchcocka lubię i jeszcze na żadnym się nie zawiodłem. Nawet kryminały i horrory w jego wykonaniu potrafią nieść jakieś wartości i przesłania, za co go doceniam.

Okno na podwórze (1954)

@Bejtmen Zresztą kinematografia byłaby nudna, gdyby dosłownie każdy film opierał się na zasadzie, że najpierw jest trzęsienie ziemi, a potem napięcie rośnie.

Okno na podwórze (1954)

Bardzo dobry film Alfreda Hitchcocka. Gościu udowadniał w każdym filmie, że ma talent reżyserski i aktorski, oraz że przyjaźń z jego bliskim otoczeniem na nic mu się nie przyda, bo rozproszy jego uwagę od strony technicznej i plastycznej dzieł, które on sam wytwarzał. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Uważam, że to jest najlepszy jego film zaraz po "Psychozie". Uważam osobiście, że to największa rola Jamesa Stewarta – po prostu najbardziej mi się podobał w "Oknie na podwórze". Fabuła odnośnie podglądactwa jest ponadczasowa, bo robimy to oglądając różne bzdurne reality-show czy inne tureckie pierdoły. Przesłanie, które wynika z filmu jest takie, że włażenie z buciorami w czyjeś życie prędzej czy później źle może się zakończyć. Księżna Monako grająca Lisę też zagrała najlepiej w swojej filmografii. Polecam każdemu.

Wściekły byk (1980)

@Chemas "Kasyno" moim zdaniem jest dobre, "Po godzinach" trochę mniej. Natomiast za to "Chłopcy z ferajny" są drugim najlepszym filmem Martina Scorsese zaraz po "Wściekłym byku". Oba filmy są legendarne, rewelacyjne i zostaną takie na wieki. Nawet gust muzyczny reżyser ma bardzo dobry, bo słucham dokładnie tego samego, co on. Napiszę Ci ciekawostkę: Ray Liotta umarł dokładnie 10 lat po jego prawdziwym odpowiedniku, dla niewtajemniczonych Henrym Hillu. Uważam, że Christopher Nolan nie dorasta Martinowi Scorsese do pięt.

Vera Cruz (1954)

Stare kino. Ciężko dać wiarę, że to jest film z lat pięćdziesiątych.

Sokół maltański (1941)

Bardzo dobry film z legendarną i kultową kreacją Humphreya Bogarta jako Sama Spade’a. Bardzo podobała mi się intryga w jaką został wplątany główny bohater i byłem strasznie ciekaw, jak to wszystko się zakończy. Zgadzam się z kolegą niżej, że film trzyma do samego końca i nie puszcza, w przeciwieństwie do tych współczesnych filmów, które są pełne efektów specjalnych, ale aktorzy i fabuła leżą oraz kwiczą. Statuetka "Sokoła Maltańskiego" nawet w dzisiejszych czasach wygląda okazale i można ją wykorzystać do rozdania jakichkolwiek nagród. Oczywiście nazwałbym ją imieniem głównego aktora filmu z 1941 roku. Te stare filmy są tak fajne, że można do nich wracać i wracać! A omawiany przeze mnie tytuł nie należy wcale do wyjątków. Polecam każdemu fanowi kryminału. Osobiście uwielbiam noir!

Fortepian (1993)

Niezwykłe i nader wszystko ujmujące zdjęcia. Film na długo zapada w pamięci.

La strada (1954)

Bardzo dobry film. Federico Fellini wkroczył dzięki nim na zawsze do kanonu nie tylko włoskiej, ale i światowej kinematografii. "La strada" jest opowieścią o tym, jak człowiek ma zwyczajnie wszystkiego dosyć, kiedy tylko jest wiecznie w trasie i nie ma ochoty pobyć z rodziną lub rozwijać swoje pasje w bardziej kreatywny sposób. Gelsomina wcale nie była do niczego – wmawiali jej to po prostu, aż w końcu uwierzyła. Anthony Quinn i Giulietta Masina zagrali świetnie, byłem pod wrażeniem ich gry aktorskiej. Muzyka Nino Roty jest fajna, ale daleko jej do opus magnum jakim jest niewątpliwie "Ojciec Chrzestny". Zampano stając się wrażliwym i pomocnym człowiekiem niestety zauważył, że nie jest już w czołówce najlepszych siłaczy i cyrkowców, na którą pozycję to cały czas pracował. Trochę przygnębiający film, ale daje do myślenia. Polecam.

Kung Fu Panda (2008)

Dobry film. Pamiętam jak byłem z mamą, ciocią i kuzynem na tym. Przynajmniej mnie nauczył, że zawsze warto wierzyć we własne siły, gdy wszystko i wszyscy wokół są na nie i że trzeba się swoim głosem serca kierować, a nie żyć cudzymi życiami.

Wielka Czerwona Jedynka (1980)

Przed chwilą skończyłem go oglądać i muszę przyznać, że od pierwszych minut mnie maksymalnie wciągnął. Jeden z najlepszych filmów wojennych. Lee Marvin i Mark Hamill zagrali wyśmienicie – i w końcu kojarzę go z innej aktorskiej roli, aniżeli tylko Luke Skywalker w "Gwiezdnych wojnach". Działania przedstawione zostały w dość ugrzeczniony sposób, ale takie były czasy, że nie trzeba było wcale widzowi wszystkiego podawać na przysłowiowej tacy. Warto dodać też, że sam reżyser był weteranem II wojny światowej i nakręcił zgoła autobiograficzny film o latach 1939-1945. Trochę w pigułce, ale i tak mi się spodobało, zwłaszcza że bardzo się interesuję największym konfliktem zbrojnym w dziejach całego świata. Polecam osobiście każdemu, kto lubi filmy wojenne. Nie powinien się zawieść. 8/10

Proszę czekać…