@LakiLou
Wes byłby dumny. Ten film już nie tylko komentuje prawidłowości znane z slasherów ale też z samego siebie. Ilość odniesień do pierwszej części jest ogromna, do tego wszystkiego jeszcze jest to najkrwawsza część serii. Zgony postaci naprawdę robią duże wrażenie, no i samo pojawienie się Ghostface jest celebrowane w należyty sposób. Oczywiście pojawiają się znane postacie ale też nowi bohaterowie są naprawdę w porządku. Ten film właśnie wleciał na drugie miejsce w moim osobistym rankingu jeśli chodzi o tą serię.
Muszę przyznać, że wziął mnie on trochę z zaskoczenia. Za wiele o nim nie czytałem jak i nie oglądałem specjalnie zwiastunów, także za dużo o nim nie wiedziałem. Pierwszy akt to bardziej taki thriller, że tak to powiem w którym to klimat można wręcz kroić nożem. Duża w tym zasługa występów aktorskich oraz pracy reżyserskiej. Kończy się on dość zaskakująco i wtedy zaczyna się akt 2, który zupełnie się różni od pierwszego. Ten skupia się bardziej na komentarzu społecznym. No i na koniec dostajemy akt number trzy, który już przeradza się w taki typowy horrorek. Nie powiem troszkę się w tym momencie zawiodłem, ale mimo wszystko jest on naprawdę dobrze nakręcony i w ogólnym rozrachunku bawiłem się na nim przednie. Ma parę naprawdę świetnie nakręconych scen, które robią wrażenie oraz momentami kapitalnie buduje klimat. Ogólnie więc jest to naprawdę porządny film, który warto samemu sprawdzić.
Trzeba przyznać, że przerwa tej serii wyszła na dobre. Scena otwierająca tak jak w przypadku pierwszej odsłony ponownie robi ogromne wrażenia i pobudza apetyt na resztę seansu. Co najważniejsze film ten zaspokaja go w pełni. Wracają tutaj wszystkie postacie znane z poprzednich części na czele z Neve Campbell jako Sidney. No i cóż mogę rzec w tym miejscu. Ich powrót naprawdę cieszy. Jakby nie patrzeć widz zżył się jednak z nimi. Zgodnie z tradycją serii znowu jest to produkcja, która komentuje oraz przedstawia cechy gatunku tylko, że tym razem w odniesieniu do remaków i robi to naprawdę świetnie. Moja druga ulubiona część zaraz po pierwszej.
Wes Craven po raz trzeci przedstawia nam starcie Sidney z Ghostfacem. No i cóż z tych trzech części muszę przyznać, że ta jest niestety najsłabsza. Po raz kolejny jest to bardzo samoświadomy film, który tym razem na celownik bierze finały trylogii. Oczywiście tak jak poprzednio zostają tutaj nam dosłownie wypunktowane cechy takich filmów. I tutaj małe zaskoczenie może się pojawić, bo przedstawia je nam znana już postać z serii co jest naprawdę miłym zaskoczenie dla widza. Też na mały plusik muszę zaliczyć króciutki występ gościnny Carrie Fischer. Niby mała scenka ale jednak cieszy. Co oprócz tego. A więc przede wszystkim dwie rzeczy. Po pierwsze umiejscowienie akcji w trakcie kręcenia filmu Stab 3 było naprawdę ciekawym rozwiązaniem, wydaje mi się, że jednak nie wykorzystano tutaj w pełni potencjału jaki z tego wynikał. Troszkę pokrywa się to z dugą rzeczą o której chce napisać czyli wykorzystaniu przez naszego Ghostface urządzenia do zmieniania głosu. Za każdym razem jak tego używał to było to bardzo przewidywalne, a można było się z tym trochę pobawić i zaskoczyć widza. Ta sztuka jednak się nie udała. Z plusów na pewno muszę jeszcze wymienić interakcje między dwójką bohaterów czyli Gale oraz Dewey’a. Może i trochę w tym miejscu przesadzę ale jak dla mnie był to najlepszy element całego tego filmu. W ogólnym rozrachunku czuć było tutaj duży potencjał, który jednak nie został wykorzystany, co poskutkowało, że dostaliśmy najgorszą część z pierwszych trzech.
Kontynuacja zrobiona w duchu wszystkich innych sequeli. Są nawet tutaj wymieniane drugie części filmów, które przebiły oryginały. Nie można tego jednak nie powiedzieć o tej produkcji. Mimo wszystko Krzyk 2 jest nieco gorszy od pierwszej odsłony. Nie oznacza to jednak, że jest to słaby film. Co to, to nie.
Kiedyś zepsułem sobie seans tego filmu gdyż najpierw zobaczyłem Straszny film, który to był w głównej mierze parodią tej produkcji. Z czasem jednak go doceniłem za to jak cudownie wziął znane tropy ze slasherów i je wyśmiała dając nam coś zupełnie nowego. No i nie można również zapomnieć tajemnicy, która towarzyszyła całemu seansowi czyli kto jest mordercą. Nie mogłem jeszcze nie wspomnieć o ikonicznej scenie otwierającej.
Jeżeli mieliby na to jakiś ciekawy pomysł to czemu nie. Z dużą chęcią bym zobaczył takie coś.
Oby tym razem wyszło lepiej niże w tej nieszczęsnej wersji z 2006 roku.
Akcyjniak klasy B. Jako, że lubię od czasu do czasu taki typ filmu zobaczyć to i ten pewnie kiedyś sprawdzę.
Emily Blunt w westernie. Biorę w ciemno.
Proszę czekać…