9/10 – Jedna z ciekawszych produkcji sci-fi ostatnich miesięcy. Ogólny zarys fabularny przypomina mi trochę „Repo. The Genetic Opera”. Jednak zamiast gotyckiego musicalu mamy tutaj solidny kawał fantastyki i akcji. Jak dla mnie obsadę zdominowała męska część. Nie przypominam sobie Jude Law w tego typu roli, jednak spisał się lepiej niż dobrze. Postacie drugoplanowe odtwarzane przez Foresta Whitaker oraz Liev Schreiber’a również są mocno nakreślone, dzięki czemu zapadły mi w pamięci. Niestety postacie kobiece są bezbarwne i tak naprawdę odbiło się to minimalnie na jakości filmu. Co do strony technicznej film zrobiony jest bardzo dobrze, sceny akcji robią wrażenie, subtelne efekty specjalne dobrze wpisują się w całokształt. Jednakże moim zdaniem twórcom należą się szczególne brawa za ścieżkę dźwiękową. Poszczególne piosenki lub motywy muzyczne doskonale wpisują się w scenę „x” czy „y”. Film ma jednak pewną znaczącą wadę, i tutaj zgodzę się z przedmówcami- zakończenie. Nie chcę zdradzać szczegółów, dlatego bardziej się nie rozpisuję. Pomimo to, film wart jest uwagi.
5/10 – Może się starzeję lub twórcy odwalili kawał przyzwoitej roboty, ale czas spędzony przy filmie nie był drogą przez mękę. Nie ma co ukrywać do seansu zostałem „zmuszony”. Pamiętając jednak moim zdaniem tragiczną część pierwszą, szykowałem się na najgorsze. Nie było tak źle. Serialu nigdy nie oglądałem, ale mniej więcej pamiętałem fabułę jedynki oraz powiązania pomiędzy bohaterami i bohaterkami. Może to spowodowało, że minimalnie zaciekawiły mnie nowe przygody przyjaciółek. W moim odczucia fabuła była jedynie pretekstem do ukazania rewii mody. Z kolei nie zmieniłem zdania co do bohaterek. Ponownie w negatywnym znaczeniu ciśnienie podnosiły mi postacie odtwarzane przez Kim Cattrall i Kristin Davis. W czasie ich wycieczki na Bliskim Wschodzie nieustannie miałem nadzieję, że zostaną porwane przez terrorystów i znikną na znaczną część filmu. Niestety to nie ten gatunek filmowy i trzeba było ścierpieć ich obecność. Drugim znaczącym minusem jest czas trwania filmu- jest stanowczo za długi. Mogę śmiało napisać, że film ten jest dla mnie w pewnym stopniu pozytywną niespodzianką.
6/10 – Kolejna średnia komedia z marną plastikową blondynką. Katherine Heigl chyba już na dobre utknęła w tym gatunku. Nie dziwi mnie to, ponieważ w innym repertuarze raczej się nie sprawdzi. Z kolei Ashton Kutcher w porównaniu ze swoją partnerką wypada jak najbardziej na plus. Jednak moim zdaniem najbardziej wyrazistą postacią jest pani Kornfeldt grana przez Catherine O’Hara. Co do samego filmu. Do strony technicznej filmu nie mam żadnych zastrzeżeń. Jednak scenariusz pozostawia dużo do życzenia, nie ma co ukrywać, jest wręcz nieprawdopodobny. Moja pierwsza myśl po zakończeniu filmu to „sporo akcji, mało sensu”. Jest to typowy przykład letniej rozrywki.
8/10 – Pozytywna niespodzianka. Przed seansem znałem tylko ogólny zarys fabularny i obsadę. Przyznaję głównym czynnikiem, który zmotywował mnie do obejrzenia filmu był Liam Neeson, który w ostatnich latach pojawia się w wielu produkcjach. Według mnie ta pozycja należy do tych lepszych w jego dorobku. Na uwagę zasługuje historia, zwłaszcza interpretacja, czy bohater jest mordercą czy też posiada „dar”, dzięki któremu może rozmawiać ze zmarłymi. Co do reszty obsady Christinę Ricci oceniam na malutki plus. Obecność Justina Long na ekranie jest dla mnie sporym minusem. Są aktorzy/aktorki, których nie trawię i on zalicza się do tej grupy. Film w którym ważna jest historia, a nie akcja. Według mnie warto obejrzeć.
1/10 – Tak złego filmu dawno nie widziałem. Nie mam pojęcia jakim sposobem ten film trafił u nas do dystrybucji kinowej. Jak dla mnie największa pomyłka tego roku. Głupota scenarzystów, a co za tym idzie głównych bohaterów nie zna granic. Ich działania przeczą wszelkiej logice. Od biedy można by to ścierpieć, ale obsada została fatalnie dobrana. Nie potrafiłem choćby przez chwilę stanąć po stronie bohaterów, czy też zrozumieć ich intencji. O ile postać odtwarzaną przez Adriena Brody tolerowałem, o tyle według mnie postać „grana” przez Sarah Polley jest jedną z najbardziej irytujących i denerwujących w ostatnich latach. Jedynym światełkiem w tunelu był David Hewlett w drugoplanowej roli. Chyba tylko dzięki niemu przetrwałem ten tzw. film, ponieważ kojarzy mi się z pewnym serialem. Ponadto realizacja pozostawia dużo do życzenia. W końcowych scenach akcji reżyserowi nie udało się stworzyć choćby namiastki napięcia. Stworek, przepraszam istota też niedorobiona, zarówno pod względem charakteryzacji, jak i efektów specjalnych. Obecnie marzę o tym, by film ten dostał przyszłoroczne Złote Maliny we wszystkich kategoriach. W pełni na nie zasłużył. Według mnie całkowita strata czasu.
7/10 – W końcu jakiś przyzwoity horror. Nie jest on raczej skierowany dla nastolatek i chwała za to producentom. Mamy więc mroczny klimat, sporo przemocy i bardzo dużo krwi. Film od strony technicznej prezentuje się bardzo dobrze. Wrażenie robi zwłaszcza przemiana głównego bohatera. Sceny akcji i XIX Londyn też niczego sobie. Obsada mówi sama za siebie. Teoretycznie najsłabszym ogniwem wydaje się Emily Blunt, ale tak nie jest. Aktorka dotrzymuje kroku doświadczonym kolegom. Większych minusów się nie dopatrzyłem. Postać wilkołaka w wersji dla dorosłych jest zdecydowanie bardziej pociągająca niż w wersji dla nastolatek, jak to niestety miało miejsce w filmie, którym podnieca się niemal każda nastolatka.
5/10 – Niestety mniej udana pozycja w dorobku Denzela Washingtona. Już sam punkt wyjścia fabuły jest dla mnie naciągany. W przeciągu około 25 lat od niemal całkowitej zagłady ludzkości, prawie nikt nie wie czym jest Biblia. W porządku, teoretycznie rozumiem w filmie osoby młode, urodzone po nuklearnej zagładzie, ale zdecydowana większość dorosłych?! Na plus mogę zaliczyć obecność Denzela, sceny akcji oraz przedstawiony świat po zagładzie. Obecność Gary’ego Oldmana jest dla mnie neutralna- tyle razy grał negatywne postacie i ma w tym wprawę. Co do minusów, jak wspomniałem wyżej punkt wyjściowy fabuły oraz maksymalnie przekombinowane zakończenie. Zakończę jednym słowem. Rozczarowanie.
7/10 – Wydaje mi się, że celem producentów są starsze nastolatki, jednak dorośli powinni także dobrze się bawić. Mamy więc nieświadomego swego pochodzenia nastolatka, który po odkryciu prawdy stara się opanować swoje moce, pierwsze przyjaźnie, humor, przygodę oraz postacie z greckiej mitologii. Tak, to wszystko już było, ale oglądając film nie odczuwałem tego, aż tak bardzo. Ponadto do plusów mogę zaliczyć obsadę oraz efekty specjalne. Jedynie szkoda, że role Sean’a Bean’a oraz Pierce’a Brosnana ograniczono do mało znaczących epizodów. Jedyny minus to obecność Umy Thurman, dobrze jednak, że na ekranie jest tylko kilka minut. Jakoś udało mi się to przecierpieć. Moje wrażenia po seansie jak najbardziej pozytywne.
5/10 – Bez rewelacji. Stereotypowa produkcja, w której główni bohaterowie stanowią dla siebie kontrast. Co do humoru, to rzecz sporna- może podpasować lub nie. W moim przypadku nie było aż tak źle, chociaż częściej dotyczyło to humoru słownego niż sytuacyjnego. Już na samym początku, w scenie przesłuchania zarówno twórcy jak i Bruce Willis zrobil małei mrugnięcie do widza. Seann William Scott ponownie robi z siebie idiotę, ale w tym przypadku zostawia jak najbardziej pozytywne wrażenie. Jest to średni film w dorobku Bruce’a, jednakże bez porównania lepszy od "Assassination of a High School President", czyli moim zdaniem najgorszy film z jego udziałem, który powinien zostać wymazany z jego filmografii.
7/10 – Mówi się, że najlepsze historie pisze życie, tak też jest i w tym przypadku. Pomimo, iż jest to film obyczajowy, oglądałem go z zaciekawieniem. Jest zdecydowanie lepszy od wielu, bardziej reklamowanych produkcji z tego gatunku. Weteran ekranu Harrison Ford jest cały czas w formie. Nie lubię szufladkować aktorów, ale Brendan Fraser kojarzy mi się głównie z przygodówkami dla dzieci i rola ojca walczącego o życie dzieci niezbyt pasuje do jego wizerunku. Film nie ma większych minusów, ale pozostawia pewien niedosyt pod względem wykonania.
Proszę czekać…