Mateusz Nawrocki

@Matejsoner11

Aktywność

Ukryty wymiar (1997)

5/10 – Początek zapowiada klimatyczny horror s-f, w którym główną rolę gra nawiedzony statek. Niestety, potem jest już tylko gorzej, cały klimat pryska, a końcówka to porażna na całej linii. Liczyłem na coś więcej jednak.

5/10

Informator (1999)

7/10 – Znakomity dramat z elementami thrillera i sensacji, świetnie ukazujący to, do czego może doprowadzić zbyt rozległa wiedza na pewne tematy. Zaszczucie, poczucie osaczenia i zagrożenia wręcz wylewa się z ekranu. Szkoda, że film miewa momenty przestoju oraz sceny, z których możnaby zrezygnować z korzyścią dla całości.

7/10

Furia (2010)

5/10 – Średnio angażująca sensacja, ze zblazowanym Gibsonem, który się już nawet nie stara. Fabułka prosta i raczej niewymagająca myślenia, ale film ogląda się bez bólu. A to zakończenie jest urocze w całej swojej łopatologii.

5/10

Tam i z powrotem (2001)

7/10 – Film włączony z czystego przypadku i w akcie desperacji, aniżeli chęci obejrzenia (akurat nie miałem ani dvd, ani internetu). Tym bardziej czuje się zaskoczony jakością filmu. Ciekawe spojrzenie na sytuację ludzi żyjących za komuny, gdzie otrzymanie paszportu graniczyło z cudem. Fajnie ukazana rodząca się frustracja, przeradzająca się w desperację. Dylematy moralne bohatera granego prze znakomitego Gajosa rażą nieco swoją prostotą, ale cała sytuacja jest przedstawiona na tyle wiarygodnie, że ogólnie nie mam większych zastrzeżeń.

7/10

Z odzysku (2005)
Właśnie przez takie filmy polska kinematografia interesuje mnie nie bardziej, niż problemy finansowe sąsiada mojej ciotki z Wałbrzycha. – Wszystko jest tutaj zrobione źle, począwszy na ciulowym scenariuszu, poprzez sraczkowaty montaż, skończywszy na BEZNADZIEJNYCH zdjęciach. Do tego kuleje aktorstwo, jedynie Braciak dawał radę z całego towarzycha, reszcie chyba się wydawało, że jak warknie i coś walnie (Pawlicki) albo chlipnie (ta Ukrainka) to już szczyt aktorskiej eskpresji.

A dlaczego scenariusz ciulowy? Bo próbuje mi sprzedawać jakieś badziewiaste pierdoły, o biednym chłopaczku, który jedyne większe pieniądze może zarobić tylko parając się lichwą. A konkretnie pracując jako mięśniak dla lichwiarza. W tle mamy oczywiście biedną matkę z dzieckiem, na dodatek z Ukrainy, dziadka, który się mądrzy, kumpla-piz*eczkę i kozaka, który z kozakiem ma wspólnego tyle, co Gracjan Roztocki. Oczywiście, wszystkie te do bólu archetypowe postacie osadzone są w syfiastych, brudnych realiach (jak to w polskim kinie), gdzie nie ma nadzie na lepsze jutro, wszędzie smród i tym podobne, turpistyczne bzdury. Rzygać się chce. Cała ta historyjka opowiedziana w niesamowicie wnerwiający, chaotyczny sposób, a irytacja pogłębiana jest przez kamerzystę, któremu najwyraźniej cały czas chciało się szczać, bo nie mógł chociaż przez chwilę stać spokojnie.

3/10

Cienka czerwona linia (1998)

Trochę wojny, trochę poetyki, trochę filozofii – Ło matko, jak ja długo zwlekałem z obejrzeniem tego filmu. Ale było warto. Chyba.

Bo z jednej strony, to naprawdę przepiękny film. Jeszcze nikt nigdy nie opowiadał o wojnie w tak subtelny, wyciszony sposób. Starcie militarne staje się tutaj przyczynkiem do snucia rozmyślań na temat sensu walki, woli przeżycia, co z człowieka robi zabicie innego, o tęsknocie za domem. Wszystko to okraszone znakomitymi zdjęciami i piękną, nastrojową muzyką Zimmera (najlepszy soundtrack w jego karierze).

Niestety, filozoficzne gadki to jednak nie moje klimaty, więc często, z tych współrzędnie i podrzędnie złożonych, pięknie brzmiących zdań, chciało mi się śmiać, bo Malick miejscami stosuje takie łopatologiczne chwyty, że aż łeb pęka w szwach. "Zobacz, mówi Malick, jaka wojna jest zła. Nie widzisz, kretynie? No dobra, dlatego przecież dodałem narrację z offu, żebyś się łatwiej popałapał, o co mi biega. A potrafisz dostrzec, jak facet tęskni za domem? Nie? Masz szczęście, że specjalnie dla takich tępaków nagrałem kilka rzewnych scenek retrospekcjnych" Spoko Terrence, filozuj sobie, ale rób to w sposób nienachalny, wiedz, że widz, który ogląda twoje filmy nie jest aż takim tępakiem, za jakiego go uważasz.

Do tego bardzo mi zgrzytały te ciągłe przeskoki w akcji i niedopowiedznia fabularne. Przykład: kapitan, sierżant, czy chu go wie kto, rzuca rozkaz: okej. Zaraz zobaczymy, jakie będą tego skutki. Ale zaraz, nie ma żadnych skutków, bo mamy cholerny przeskok na pływające w morze małe czarnuszki! Haha, jak miło! Raczej nic nie wnoszą do fabuły, poza tym, że co bardziej "natchnieni" widzowie mają chwilkę na zadumę…Ale zadumać to ja się mogę, siedząc na kiblu. A jak reżyser chce mi coś konkretniej przekazać, to niech nakręci konkretną scenę.

Pomimo tych zgrzytów, film oglądało się naprawdę świetnie i nudziłem się tylko przez jakieś półgodziny trwania seansu (z czego przez ostatnie piętnaście minut). A niektórzy straszyli, że to usypiacz. Gówno prawda.

8/10

Prawo ulicy (2002-2008)

Pierwszy temat – Niemożliwe, że jeszcze nikt nie założył tematu o najlepszym serialu wszechczasów…

Zero (2009/I)

5/10 – Przereklamowane.

Film pozbawiony kręgosłupa, ciągłości fabularnej. Niby następujące po sobie wydarzenia wiążą się ściśle ze sobą, ale dla mnie to sprawiało wrażenie nieudolnie skonstruowanego projektu, w którym najważniejsze części wymazano gumką tuż przed przystąpieniem do pracy. Zlepek scen, multum bezpłciowych bohaterów, ani to wzrusza, ani bawi, ani niczego mądrego nie wnosi. Ot, taki sobie eksperymencik, nieco nieudany. Choć nawet poprawnie, jak na polskie warunki. Na plus Przemek Bluszcz, jedyna postać, która ma charakter, występująca w tym filmie (szkoda tylko, że taki schematczny). Ogólnie mówiąc, rozczarowałem się srogo.

5/10

Palacz zwłok (1968)

10/10 – Wciągający, hipnotutyzujący, przerażający, zmuszający do refleksi…po prostu piękny

Czas Apokalipsy (1979)

Najlepszy film o Wietnamie – I najlepszy film Coppoli. "Ojce chrzestne" nie sięgają do pięt temu filmowi. Arcydzieło pod każdym względem. Polecam!

Proszę czekać…