Nie zgodziłbym się z tym, że to najlepszy film roku, ale zgadzam sie, że to film wyjątkowy.
Rangi kultowego nie doczeka się, raczej spodziewam się, że przejdzie niezauważony, takie czasy.
Niesamowity staroszkolny klimat przypomina filmy z lat 80-tych, specyficzne poczucie humoru w niektórych momentach wręcz powala a Rutger Hauer jest wręcz genialny. Jednak nie polecałbym tego filmu każdemu – trzeba mieć pewien rodzaj otwartości aby odebrać ten film właściwie. Inni będą w nim widzieli tylko wypruwane flaki i będą się bulwersować sceną podpalenia dzieci.
Jedyne czego mi brakowało to więcej muzyki funky, która pojawiała się w niektórych momentach.
Dużo szumu o nic – Tyle zapowiedzi podsycających moją ciekawość, w tym interaktywny trailer w grze Portal 2, a tutaj słaby film z jednym podstarzałym alienem, coś jakby ET trzydzieści lat później. Wielki zawód, że facet od Lostów wyreżyserował taki słaby film, a Spielberg dał mu na to kasę.
Chociaż może film nie jest słaby, jest poprawny, ale moje oczekiwania były znacznie większe. Dlatego spory zawód.
Karygodne naiwności w scenariuszu. Może amerykańskie nastolatki kupują takie bzdety, jak to, że oddział żołnierzy przybywający na miejsce katastrofy nie wyśle kogoś w pogoń za samochodem, który odjechał kilka sekund wcześniej, albo wielki magnes, który przyciąga wszystkie metalowe przedmioty (nawet samochody) a żołnierze stoją sobie spokojnie ściskając swoje M-16 (pewnie wykonane z polimerów :D)
Bardzo słaby i niedopracowany scenariusz. Jedyny plus – scena katastrofy kolejowej i niezłe tematy muzyczne.
Arcydzieło – Trochę za późno obejrzałem ten film. Dałbym 10/10 gdybym wcześniej nie widział Gran Torino Eastwooda. Ale to tylko dowód na to, że Clint z każdym kolejnym filmem staje się coraz lepszy.
Historia wydaje się dość prosta, ale sposób w jaki została opowiedziana czyni z filmu arcydzieło.
Oryginalny horror – Horror jest często niedocenianym gatunkiem, który odkrywa i diagnozuje mroczną stronę ludzkiej natury. Czasem twórcy osiągają ten efekt poprzez ukazanie widzowi pewnych treści i obrazów po to aby widza zaskoczyła jego własna reakcja. Osiągnięcie pewnego rodzaju katharsis jest głównym celem literatury i filmów grozy, tak twierdzi S. King i zgadzam się z mistrzem.
Tego roku ukazało się wiele nietypowych horrorów a także mnóstwo typowych ale bardzo dobrych, co świadczy o ciekawej ewolucji jaką przeżywa ten gatunek oraz o fakcie że jego "mainstream" trzyma się mocno.
Film "The Woman" zalicza się do pierwszej grupy. Jest to jeden z dziwniejszych filmów jakie widziałem w tym roku. Potrafi zaskoczyć a jednocześnie skłania do refleksji. Początkowa sielanka ukazyjąca amerykańskiego "golden boya" zanurzonego po uszy w amerykańskim małomiasteczkowym stylu życia wcale nie zapowiada szaleństwa jakie rozegra się w drugiej połowie filmu. Patologia i terror jaki kryje się pod pozorami spokojnego życia idealnie ułożonej rodziny ukazują się stopniowo, nie są do końca dopowiedzianie a przez to robią szczególne wrażenie.
Nie podobały mi się tylko dość słabe i przesadzone efekty gore pod koniec – za dużo sztucznej krwi i równie sztucznych flaków. Obeszłoby się bez tego.
Nie mogłem się oprzeć podczas oglądanie pewnemu skojarzeniu: amerykanie, jako naród postępują dokładnie tak jak antybohater tego filmu, zniewalają dzikie narody (wg ich norm) a następnie siłą próbują im wprowadzić swoją wizje demokracji. Może trochę zbyt daleko posunięty wniosek… a może nie ?
Bezsensowne przepychanki. – Złapali córkę, uciekła, znowu ją złapali, uciekła żona, złapali ją, zastrzelili jednego, drugi się wkurzył, znowu uciekła córka, złapali ją… i tak bez końca.
Wątpię, czy ten film miał jakiś scenariusz, a jeśli tak, ktoś napisał go w kiblu podczas "przerwy na papierosa" tuż przed rozpoczęciem zdjęć. Producent Rene Besson znany z produkcji z dobrą obsadą, skrzynął kilku kasowych aktorów zgodnie z zasadą "przyjedźcie a coś wymyślimy". Pewnie przy tym kiepsko im zapłacił bo dawno nie widziałem Nicole Kidman tak kiepsko grającej. Wygląda przy tym zadziwiająco staro, no ale to już nie jej wina.
Ten film to strata czasu, dziwię się tylko że taki reżyser jak Joel Schumacher wszedł w to.
Moja ocena: 3/10
Może nie tak radykalnie, ale zgadzam się. Ja dałem 4/10
Czy to w ogóle ma scenariusz ? – Twórcy filmu postanowili nie zawracać sobie głowy scenariuszem i wykorzystali gotowy scenariusz z części pierwszej. Pojechali do Bangkoku i nakręcili dubla. Oryginalna orientalna sceneria to jedyna zaleta tego filmu.
Jestem trochę zawiedziony bo część pierwsza była jedną z niewielu komedii ostatnich lat na której się uśmiechnąłem.
A ludzie którzy tłumacza tytuły filmów w Polsce znów strzelili sobie w stopę.
Dobry ale dlaczego ? – Nic nie ma w tym filmie szczególnego a jednak oglądało się go doskonale. A to głównie dzięki niesamowitej Neytiri… eee to znaczy Zoe Saldana. Nie ma co się skupiać na fabule tego filmu ale o niej można pisać bez końca :D. Jest główną atrakcją tego filmu i na prawdę z chęcią zobaczyłbym ją w kolejnym filmie.
Są dwie rzeczy które mogłyby uczynić ten film lepszym:
- gdyby zrobił go Luc Besson
- jeszcze więcej Zoe !
Amerykanie mają Capitana Amerykę a Polacy Jeża Jerzego.
Proszę czekać…