Nachalne powtórzenia i sam pomysł, by powiązać niedojrzałość z grami – stereotyp tak bardzo. Ale ogląda się to dobrze – fajna kamera i dialogi.
Fajny klasyk, który mógłby jednak być nieco czarniejszy. Należy docenić brytolską umiejętność nabijania się z samych siebie. Oglądałem zmęczony, więc może 8?
Ostatni akt jest mocno przekombinowany, ale poza tym to świetna zabawa – przednia stylizacja, prawdziwe nocne szaleństwo.
Świetna opowieść o słabości władzy, o ubezwłasnowolnieniu boskości i o tym, że pewne rzeczy dopadają wszystkich. Niby nic nowego, ale jak to jest zrobione…!
Ładne. Mimo że gadane, to bardzo Tsaiowe – trochę Bardzo Ważnych Rzeczy, trochę drobiazgów i ulotnych momentów.
Mniej Greena w Greenie. Ma doskonałe momenty, ale wszystkie z nich odsyłają do jego poprzednich, lepszych filmów. Zamiast wzruszeń – dosłowna przypowieść.
Podobno były inne filmy na ten temat. Możliwe. W każdym razie wątpię, by którykolwiek z nich wywołał u mnie tę potrzebę, by wziąć kamerę i coś nakręcić.
Trochę skrótów razi, ale w sumie – mimo wylewającej się z ekranu depresji – jest to uczciwy film. Bałem się, że zobaczę eksploatację, miło się tak rozczarować.
Wiele 90-minutowych filmów jest dłuższych. W sumie nie wiem, co mam myśleć o zakończeniu, ale to chyba dobrze.
Przyjemny film dla szerszej publiczności – bezpieczny, bez zaskoczeń, ale pośmiałem się. Szkoda nieciekawego zakończenia.
Proszę czekać…