Aktywność

Ghost Dog: Droga samuraja (1999)

Samuraj kroczy w rytmie rapsów, czyli Jarmusch jako rasowy beatmaker: rozrzuca sample, skreczuje, zapętla. Dobry flow.

Kung Fury: Pięści czasu (2015)

Odpowiednik najtańszego koncentratu pomidorowego, takiego za 2 zeta za pół litra. Zawsze go lubiłem.

Taxi-Teheran (2015/III)

Panahi potrafi lepiej. Trzecia odsłona filmowej partyzantki ma dużo uroku i ważkich momentów, ale trąci też zbyt prostym dydaktyzmem.

Mad Max: Na drodze gniewu (2015)

Kasa psuje talenty? Nic bardziej mylnego – w końcu ta niesamowita wizja zmaterializowała się w takiej postaci, w jakiej powinna.

Ognie w polu (2014)

To nie ten Tsukamoto, który braki budżetowe pokrywa kreatywnością. To ten Tsukamoto, u którego te braki na przemian śmieszą, irytują i nudzą. Tylko momenty.

Yakuza Weapon (2011)

Nieskładne to niemożebnie, ale w sumie reprezentatywne dla tego zupełnie nienormalnego gatunku, jakim jest japoński splatter. Jest trochę beki.

Pokuta (1984)

Wartka narracja i gęsta symbolika rzadko idą w parze, a na pewno rzadko z takim sukcesem. Tylko gadanina pod koniec niepotrzebna (choć samo zakończenie piękne).

Banita (2014/I)

Miała być Wielka Kicha, a wyszedł po prostu bezpłciowy produkcyjniak. Wolałbym to pierwsze, bo się nawet nie pośmiałem za bardzo.

Cierpkie wino (1966)

Jak na rzekomego mistrza to jakoś mało wyraziście – zwykła historia, zwykła realizacja, aczkolwiek z momentami. Czekam na objawienie przy kolejnych filmach.

Bóg wie co (2014)

Są dragi, jest absurdalna miłość, jest brud w NY, jest autorka książki w roli głównej, jest AUTENTYCZNIE. Jak to powtarzają bohaterowie: I’m tired of this shit.

Proszę czekać…