Aktywność

Hobbit: Bitwa Pięciu Armii (2014)

Tak, bitwa to połowa filmu. Tak, jest to fajne. Miejscami mocno fastrygowane, ale są tu sceny, które byłyby ozdobą nawet tej drugiej trylogii.

Nocny jastrząb (1981)

Sieriożna policyjno-terrorystyczna fabułka z kaprawym montażem, szczególnie dźwięku. Fajny Hauer, fajny soundtrack (jazz!), reszta z przeceny.

Bez odwrotu (1985)

25.12.2014 – pierwszy świadomy seans po tym, jak oglądałem jako szczyl. Najgorszy ejtisowy kicz w najlepszym wydaniu <3

Locke (2013)

Bohater kreowany na jedynego rozsądnego człowieka na całym świecie też ma emocje – na szczęście. Końcówka niby dobra, ale jednak napięcie już nie to.

Witaj w klubie (2013)

Humor i kapitalna energia trzymają sztampę w komórce pod schodami, ale i ona wystawia swój brzydki łeb, gdy trzeba szybko pozamykać wątki.

Bardzo poszukiwany człowiek (2014)

Błyskotliwe są tu momenty, w których bohaterowie niemal niepostrzeżenie tracą grunt pod nogami. Niestety – tylko one. No i oczywiście końcówka, za którą +1.

Gość (2014/I)

Przystojne zło z błyskiem w oku skrada się powoli, ale metodycznie. Ku końcówce niczym z najlepszej włoszczyzny.

Czarny węgiel, kruchy lód (2014)

Noir’s not dead. Początek i zakończenie to małe dzieła sztuki, brakuje tylko pogłębionej psychologii i femme fatale z prawdziwego zdarzenia. (Lunmei Kwai <3)

Spring (2014)

Amerykanin w Europie, miłość i wulkan. I zaskoczenie z płazami i gadami w rolach głównych. Czy też w sumie w jednej roli. W każdym razie – zaskoczenie.

Wiedźmy z Zugarramurdi (2013)

Hiszpanie z tą ich nadpobudliwością – zbyt szybki montaż zabija niemal połowę dowcipów. Druga połowa jest nieśmieszna.

Proszę czekać…