Trochę z heist movie, trochę ze staromodnego kina szpiegowskiego, a nawet trochę z "Producentów" – wszystko wymieszane w odpowiednich proporcjach.
W menu zabrakło subtelności. Kontekst kulinarny zapewnia podstawowe składniki odżywcze, ale wciąż bliżej tu do uczelnianej stołówki niż baskijskiej restauracji.
Niby horror, ale tak naprawdę piękny melodramat-moralitet. Misterna szkatułkowa konstrukcja i techniczne mistrzostwo.
Wybitny horror, pod względem technicznym wyprzedzający swój czas. Fantastyczna progmetalowa muzyka pana Penksy na 10. ŚNK.
Przez pośpiech w końcówce zdarza im się tu i ówdzie przegapić szansę na ciekawą scenę, ale wciąż jest to świetna zapowiedź bardziej szalonych filmów Andersona.
Narracja słabuje, ale nie warto się zbytnio czepiać, gdy stylistycznie, jako bardzo wczesna zapowiedź kina noir, film robi tak potężne wrażenie.
Zaskakująco zjadliwe – dopóki nie wywlekają na wierzch całego pomysłu, co czyni film boleśnie oczywistym. +1 za żonglerkę gatunkową, -2 za okropną końcówkę.
Nachalną muzykę mogli sobie darować, ale poza tym to świetny, intymny portret hermetycznej społeczności, który potrafi zaangażować emocjonalnie.
Zdjęcia tak ładne, że aż efekciarskie, metafory tak wymyślne, że aż nadęte. Miało być poetycko, a wyszło… Cóż, nie wyszło.
Ale pomieszanie: dobrzy aktorzy świetnie grają źle napisane postacie; klimat westernu jest uroczy, ale scenariusz ultraschematyczny. Ogółem średnio na jeża.
Proszę czekać…