Dobre, ciężkie kino z gęstą jak smoła atmosferą, zgrabnie stopniowanym napięciem i zakończeniem robiącym "format C" w mózgu. (Nad)wrażliwym nie polecam.
Doskonała alternatywa wobec "Wikingów", więc polecam wszystkim tym, którzy z bólem oglądali ostatnie, słabe sezony.
W przeciwieństwie do "Anthropoida" koncentrujący uwagę na Heydrichu, a nie na zamachowcach. Rzetelny dramat wojenny wierny historycznym faktom.
Bękart w teksańskiej rodzinie – zupełnie niepotrzebna i najbardziej nonsensowna część serii. Tak to jest, gdy się nie wie kiedy skończyć.
Spodziewałam się większej chałtury, a tymczasem okazał się dość oglądalny (tyle, że ze sporym przymrużeniem oka). Estetyka "Evil Dead", tylko o klasę niżej.
Dokumentalny komentarz do "Nightwatching" pochłaniający bardziej, niż wersja fabularna. Fascynująca historia z kryminalnym wątkiem w tle. Przepadłam.
Duszny, naturalistyczny i klaustrofobiczny, a przy tym szalenie konsekwentny formalnie. Porównania do "Idź i patrz" jednak zdecydowanie nieuprawnione.
Klasyczny jumpscare’owy straszak doszczętnie ograbiony z grozy przez tanie efekciarstwo (CGI aż kłuło w oczy). Całość ratuje jedynie kapitalne aktorstwo dzieci.
Melancholijna, slowcinemowa opowieść o przemijaniu i stracie w arthouse’owym sosie. Oszczędna, ale gęsta emocjonalnie. Bardziej do przeżywania, niż oglądania.
Paradokumentalna forma i shaky cam nie przydały realizmu, bo ogląda się to chwilami niczym epizod z podrzędnego FPS-a. Fletcher za to zdecydowanie na plus.
Proszę czekać…