Sarah płynie sobie od serialu do serialu, robi się z niej powoli żeńska wersja Scotta Bakuli.
Dzięki, poczytam :) Po prostu Lumia 640 w czarnej wersji wpadła mi w oko zarówno wizualnie jak i cenowo.
Widzę, że autor bloga wydał na swoją Lumię jakieś 5 razy więcej, a i tak ma mnóstwo problemów. Celna uwaga z nierównością produktów od Gatesa.
Ok,wpis na blogu jak i komentarze ostudziły mój zapał. Z drugiej strony trochę nie rozumiem autora który wywalił ponad 2 tys zł na telefon którego nawet nie "zmacał" (w końcu dziwi się, że ma do czynienia z plastikiem).
Ma ktoś może telefon z Windows Phone? Czy przesiadka z Androida będzie bardzo bolesna? Jakby co to mało gram na smartfonie, czytałem, że niedobór gier jest jednym z większych problemów. Z aplikacji w sumie wystarczą mi tylko te poświęcone filmom, więc ich mniejsza liczba nie jest jakimś większym problemem. Jak w końcu jest z Gmailem i You Tubem na tym systemie?
@Beznickowy Pewnie chcieli jedynie wyjaśnić skąd nowy plakat na ścianie, skoro poprzedni został podarty przez Muldera w 1 odcinku, na pełnym zbliżeniu. Być może jest to celowa ewolucja postaci Scully, która w czasach gdy do serialu dołączył Robert Patrick przejęła wiele cech Muldera. W każdym razie żadne z nich nigdy nie było ani szczególnie ślamazarne, ani szczególnie nie reprezentowało typowego bohatera kina akcji. Może to jakiś pomysł na przedstawienie kryzysu Muldera i jego depresji. A może tylko mi się wydaje i rzeczywiście ten odcinek za mocno wpływa na mój osąd.
@Beznickowy Z każdym sezonem było coraz więcej i więcej pastiszowych odcinków, z perspektywy czasu mam wrażenie, że większość odcinków 6 i 7 sezonu niezwiązanych z konspiracją miała charakter pastiszowy. Tutaj mocno dało się wyczuć klimat odcinka "Bad Blood" z Lukiem Wilsonem pochodzącego z 5 sezonu.
Podobało mi się, chociaż pomysły na zabawę schematami i wyjście Muldera z kryzysu wydają się nieco lepsze niż ich wykonanie. Szkoda, że zamiast Dharby’ego nie zagrał Simon Pegg, wielki fan serialu. Rola jakby wprost napisana pod niego, na pewno wzniósłby odcinek na jeszcze wyższy poziom. Miły hołd dla zmarłych reżyserów serialu w postaci nagrobków pod koniec odcinka.
Czy tylko ja mam wrażenie, że w 10 sezonie zrobili z Foxa łamagę, a ze Scully jakiegoś Supermana? Mulder cały czas obrywa, jest ślamazarny i kompletnie nieprzydatny, a Dana zawsze ratuje mu tyłek nawet nie mnąc przy tym swoich żakietów.
Nie prościej byłoby zrobić czwartą część? Po co remake 13-letniego, anglojęzycznego filmu, w dodatku patrząc na zdjęcie kopiujący epizodyczne pomysły? Mocny kandydat do tytułu najbardziej niepotrzebnego filmu w historii, albo początek nowego trendu, np ekipa Jupiter Ascending zbierze się w jakimś studiu i nakręci od nowa, bo za pierwszym razem coś niezbyt wyszło i warto poprawić :)
Nadal dobra forma, nowy sezon już zupełnie mnie kupił. Zupełnie nie czuć przerwy, to spokojnie mógłby być sezon z 2002 roku (oczywiście pomijając fabułę). Gillian już się rozkręciła, mam nadzieję, że David jeszcze się rozbudzi. Bo na razie wygląda jakby był na tak wielkim kacu, że każdy gwałtowniejszy ruch sprawia, że jest o krok od zwymiotowania na kamerę :)
Ależ się obawiałem po tych kilku średnich recenzjach, a odcinek jednak mi się spodobał. Nie uważam nawet aby zupełnie nowe otwarcie było zgnieceniem w kulkę i wyrzuceniem do kosza poprzednich sezonów. Wręcz przeciwnie, postrzegam to jako próbę uporządkowania mętnego chaosu który powstał na przestrzeni lat, naprawdę, wbrew narzekaniom wydaje mi się, że nawet Syndykat ma sens, jest tylko czymś innym niż myśleliśmy. Nawet William, zmiennokształtny Brian Thompson, wątek super żołnierzy, wszystko wydaje mi się teraz układać po prostu w nową całość, rzucając całkiem inne światło na dawne wydarzenia. Podoba mi się to co zrobił Carter, nawet jeśli narobił przy tym mnóstwo dziur logicznych. Trudno i tak nigdy nie byłem fanem mitologii.
Na początku miałem niemiłe wrażenie rebootu i wymazywania dawnych wydarzeń, na szczęście szybko okazało się, że to tylko Mulder i Scully dość niechętnie podchodzą do rozgadywania się o swojej przeszłości. Sądzę, że gdy Fox ogoli się i wskoczy w garnitur to pożegnamy się z Moodym. Nieco zawiodła mnie Scully, coś dziwnego dzieje się z twarzą Gillian, przypomina tutaj maskę i aż dziwnie się na nią patrzy. W zachodnich recenzjach często pojawia się zarzut o ospałości głównych aktorów, moim zdaniem liczba mnoga jest niepotrzebna. Anderson mówiła pół żartem, że peruka ją uwiera, może to nie był wcale żart? :)
PS. Nie żebym jakoś szczególnie lubił Busha, ale chciałbym aby chociaż jeden, jedyny raz to Obama był bad guyem. Może w tym nowym filmie o nim? A nie, przecież opowiada o pierwszej randce państwa Obamów :)
Proszę czekać…