Vermin lub Arturze,
Trudno by tu dyskutować z tobą, skoro ja pisząc argumenty, przedstawiam swoje myślii, a ty odpowiadasz słowami: "reklama, reklama, reklama", ew. argumentując totalnie nieprawdziwymi informacji, np o tym, że horror narodził się w Azji. Do tego jeszcze powtarzasz stereotypy w postaci 'głupoktowatych Amerykanów'. Tylko, że oni są mądrzejsi od ciebie. Im wystarcza tytuł "Tropic Thunder", którego w dosłownym przetłumaczeniu Polak nie zajarzy i żebyz wybrał się do kina, trzeba mu zrobił z dupy tytuł "Jaja w Tropkiach". Albo można spojrzeć na "Transformers 2", gdzie w Stanach został dość mocno zjechany za wszechogarniającą tępotę, natomiast Polacy cieszą się, mówią "to tylko rozrywka", a ty idziesz za tymi ludźmi i stawiasz temu czemuś 7/10.
Jesteś jakimś Captain Obvious, który stwierdza, że aby dobrze się produkt sprzedał potrzebna jest mu reklama. WOW!
Właściwie też po tym tekście odechciało mi się dalej czytać. "The Spirit" to tylko samodzielna próba reżyserska Franka Millera, mało znaczące kino. Natomiast "Watchmen" to ekranizacja komiksu na najwyższym poziomie jaki da się osiągnąć. Nieprawdą jest, że poza kręgiem fanów komiksu się on nie sprzedał. Nie jestem fanem komiksu, nie czytałem go, a film uważam za arcydzieło (polecam wersje reżyserską). To fani komiksu właśnie po trochu z niechęcią patrzyli, gdyż mimo trzech godzin i tak nie udało się wszystkich główniejszych wątków z komiksu przedstawić. Nie wiem, może kierowałeś się z dupy opiniami ludzi, którzy oczekiwali kolejnego mega filmu akcji z superbohaterami jak Superman czy Spider-Man.
Bo to filmy kultury amerykańskiej, przeznaczone głównie dla mieszkańców USA, poza ich granicami nie było tak pięknie rozwiniętej kultury horrorowej.
"Piątek trzynastego" – od 1980 do do 1989 powstało 8 części.
"Koszmar z ulicy wiązów" – od 1984 do 1991 powstało 6 części.
To tylko dwa przykłady na podstawie dwóch najbardziej znanych horrorowych serii, więc stwierdzam, że pisząc to po prostu się na tym nie znasz, co jeszcze udowadnia to:
Nie widziałem oryginału, podobno świetny. Ale taki "The Ring" pokazał, że remake może być równie świetny, co jego oryginał azjatycki, choć nie zawsze się to sprawdza.
Remake nie powstanie, a co najwyżej sequel trójki z alternatywnym zakończeniem, gdzie Ash przenosi się do przyszłości.
Jeden z trzech remake’ów na tej liście i faktycznie nie musi powstawać, bo skończy marnie.
Nie wiem czy wiesz, ale studio Platinum Dunes z tego remake’u już zrezygnowało.
Jest to sequel remake’u, a nie remake części drugiej z 1981 roku.
Znowu to nie remake części drugiej z 1981 roku, a sequel remake’u i bez elementów Freddy’ego.
To samo, to sequel remake’u, nie remake sequela.
Jako, że nie da się zrobić sequelu, pozostaje remake. W głównie roli Jackie Earle Haley, co zapowiada, że o Freddy’ego się martwić nie trzeba. Jest to postać, którą nadal widzowie chcą oglądać i zbyt dużego sprzeciwu nie ma, ludzie, którzy widzieli trailer na Comic-Conie mówią, ze wygląda dobrze i strasznie.
Nie znam oryginału i dzięki temu, że remake powstanie dowiem się o nim i go obejrzę.
Nikt nigdy nie mówił o remake’u, a o sequelu/prequelu.
To nie remake, a kinowa wersja serialu.
Bo ludzie potrzebują i chcą nowego Indy’ego. Czwórka, tak naprawdę, tylko w kilku elementach miała wady, może da się w piątce błędy naprawić. Chcesz się założyć, że na piątą część pójdzie podobna liczna widzów? +/- 100 mln dolarów.
Za bardzo nie wiesz chyba o czym piszesz. To, że produkt przynosi gorsze zyski nie znaczy, że trzeba z niego rezygnować. Czy jakby z włożonego 1 mln dolarów w pierwszym roku produkt przyniósłby ci 10 mln dolarów zysku, a kilka lat później już tylko 8, to znaczy, że konsumenci w większości odrzucają produkt i już go nie chcą, a dalsza produkcji staje się nierentowna? Choć przykład w porównaniu do "Piły" jaki podałem jest i tak minimalistyczny. Podam ci dane, bo chyba o nich nie wiesz.
Piła: zysk 103 mln $ (budżet 1.2 mln $)
Piła II: 148 mln (4 mln)
Piła III: 165 mln (10 mln)
Piła IV: 139 mln (10-12 mln)
Piła V: 114 mln (10.8 mln)
Piła VI: ??? mln (~10 mln)
No i powiedz co jest dziwnego w tym, że zaplanowano siódmą i ósmą część nie znając wyników szóstki, skoro piąta część przyniosła wynik na poziomie 1000%. Co prawda jest to najsłabiej z serii, ale dalej jest to jedna z najbardziej dochodowa inwestycja w Hollywood – tak myślę, nie jestem pewien, ale chyba nie ma drugiej takiej serii z taką przebitką na zysku.
Tu już przejechałeś się totalnie, porównując jakąś tam "Krwawą ucztę" do genialnego "Krzyku" (choć, żeby ten film najbardziej cieszył oczy, trzeba mieć na koncie mnóstwo slasherów obejrzanych) i jego dobrych kontynuacji.
Nie muszę pracować w kinie, aby wiedzieć jak to wygląda. Producenci nie decydują jakie filmy my chcemy oglądać, tylko my sami. Niestety podam przykład na naszym narodzie. Najlepiej sprzedawalnym filmem kinowym w Polsce jest komedia romantyczna ('teraz też film taneczny'), mimo narzekań na żenująco niski poziom (choć sam prawie żadnej nie widziałem), widzowie dalej tłumnie idą do kina prawie po brzegi wypełniając sale w pierwszych dwóch tygodniach wyświetlania. Jak myślisz, co by się stało jakby trzy komedię romantyczne pod rząd nie zwróciłyby w zyskach kosztu produkcji? Producent robiłby kolejną nierentowną produkcję czy może jednak zorientował się, co teraz widzowie chcą oglądać i wyprodukuje coś, co będzie się najlepiej sprzedawać. To głównie chyba wina kobiet, widocznie one lubią być zabierane na komedie romantyczne zamiast pójść na jakiś dobry rozrywkowy film inny niż w tym gatunku. Bo na takie filmy nie idzie się z całą rodziną.
Wielkie odkrycie. Moim zdaniem widzowie stali się w dzisiejszych czasach bardziej krytyczni niż kiedyś, zwłaszcza Polacy, którzy z natury mają, że lubią narzekać. Przeczytałem mnóstwo narzekań na "Indy’ego 4", że jakie to nie wiadomo co za idiotyzmy są tam umieszczone, a to nie było nic innego jak pójście w ślady poprzednich części, gdzie nie brakowało głupkowatych scen, a mimo, filmy te kochamy. Polecam "The Top 10 Dumbest Indiana Jones Moments" – http://www.spike.com/video/cinemassacre-top-10/3197473
Wojsko nie finansuje filmu, co najwyżej wypożycza sprzęt (za który odpowiada wypożyczający i wszelkie uszkodzenia sprzętu oraz jego eksploatacje obciąża budżet) z zastrzeżeniem, że wobec tego nie pokażą armii od złej strony.
A moim zdaniem kiedyś, bez ery divixów z Internetu, ludzie masowo chodzili do kin, jeśli chcieli bardzo zobaczyć film, nie mieli wyboru, musieli iść do kina. Też dochodzi fakt, że, aby się przekonać czy film jest dobry, widz sam musiał się o tym przekonać, a nie opierać się często na idiotycznych komentarzach internetowych, często mylących. Co więcej, nie mogli ludzie też ściągać dvdripów. Co robili jeśli chcieli obejrzeć film – wypożyczali VHS-a lub kupowali i dzielili się nim, przegrywanie nie było zbyt opłacalne. Czyli każdy kto zobaczył film jakoś musiał za niego zapłacić, dziś tak nie jest. Dzisiaj za to ściąga się do kin 12-latków, co wymaga PG-13, co oprócz rzeczy, których nie można pokazać tym widzom (krew, przemoc, seks), wymaga dostosowywania się do poziomu jego inteligencji, aby się w trakcie seansu nie pogubił i dobrze bawił. Dużą rolę odgrywa też tutaj MPAA, ostatni bastion cenzury w USA. Np film dostający NC-17 jest skazany na porażkę, ot choćby dlatego, że niektóre kina czy sieci handlowe nie przyjmują takich filmów do obrotu. Również zaostrzyły się kryteria przydzielania PG-13, gdzie kiedyś taką kategorię dostawał 'Red Dawn". Chcecie dowiedzieć się więcej? Obejrzyjcie "This Film Is Not Yet Rated".
Artykuł ten, choć nie zamierzam go czytać do końca, uważam za mega populistyczny, powtarzający po innych różne brednie. To coś jak wierzenie w spisek 11 września, że niby rząd USA sam to zrobił i zaplanował – chyba najlepsze zjawisko pokazujące jak duży odsetek społeczeństwa nie myśli trzeźwo i daje się otumić ’faktami' bez pokrycia. Tutaj mamy wiarę, że za wszystkim stoją producenci i to nie oni decydują czy coś się sprzeda, a klient=widz. Widz ten regularnie dotując shitowe produkcje wierzy, że to nie on stoi za tym, że producenci się tak bardzo bogacą na nich, wierzy, że to oni są wszystkiemu winni…
Całkiem fajnie wygląda świata Avatara, narazie nie wiem czego się po grze spodziewać, no ale jak nadzoruje ją Cameron to źle wyjść nie może :) Pogram trochę na pewno, jednak jestem sceptycznie nastawiony do tego, czy mnie wciągnie. A przy okazji gier, to czekam na Mafie II, która powinna tak zamieść resztę w świecie gier, jak Avatar w świecie filmu. Pierwszej części Mafii to się udało, do dziś jest to jedna z najlepszych gier i niedoścignionym wzorem TPP.
A tam jakaś Argentyna… Wszyscy nasi sąsiedzi: Niemcy, Czechy, Słowacja, Ukraina, Litwa i Rosja mają premierę 17 lub 18 grudnia, z Białorusią nie wiem co jest, może tam kin nie mają :) Może po prostu Imperial-Cinepix chciał tą datą premiery podkreślić, że jest najgorszym i najbardziej chamskim dystrybutorem.
Sympatyczne zdjęcia, film zapowiada się śweitnie.
Dlaczego?
Avatar:



Crysis:


Może to pomoże – http://peb.pl/programy/284842-sub-edit-i-przezroczyste-napisy-na.html ?
Następnym razem pogoogluj, jest to pierwszy wynik z poszukiwań po wpisaniu słów "subedit przezroczyste napisy".
Zwiastun świetny. Lubie tamte czasy – ludzie w kapeluszach, dorożki, wygląd miasteczek (np 1:05 ze zwiastuna)… Zapowiadają się rewelacyjne nocne sceny w lesie.
Zwiastun jest bardzo dobry, ale nie jakiś wspaniały, bo jako oddzielna sztuka, to widziałem mnóstwo lepszych. Świat Pandory, Avatary wygląda rewelacyjnie, jednak spokojnie mogę palcem wskazać gdzie jest komputer, aczkolwiek widać, że to żyje i wszystko ze sobą współgra, całościowo oceniam to na coś lepszego niż Crysis. Świetny Sam jest, gdy uśmiecha się widząc Avatara, jest w tym jakaś ekranowa magia. Widać, że kilka bitew, albo jedna wielka będzie mocarnym widowiskiem. Zauważcie, że jeszcze nie można tego w pełni ocenić, dopóki w 3D się nie zobaczy.
Chwilo zwiastuna nie ma, podejrzewam, że serwery im nie padły, to Apple, a raczej celowe zwlekanie, tylko nie wiem w jakim celu.
Proszę czekać…