El Mariachi, siejący postrach i zniszczenie mściciel (Antonio Banderas (I)), podróżujący z podręcznym arsenałem w futerale od gitary, odkąd przeżył osobistą tragedię, żyje w odosobnieniu. Odnajduje go skorumpowany agent CIA, Sands. El miałby udaremnić zamach na prezydenta Meksyku, którego pomysłodawcą jest Barrillo - złowrogi narkotykowy baron, uknuł morderczy. El Mariachi przystaje na propozycję agenta, bo ma własne krwawe rachunki do wyrównania. Wyrusza do walki, mając u boku swych dwóch wiernych kompanów - Lorenzo i Fideo. opis dystrybutora
Pozostałe
Fajna rozwałka… – Fabuła nieshcematyczna, rozwalająca się w pewnych momentach, ale przecież nie o fabułe tu chodzi. Chodzi tu o to, żeby Mariachi rozwalał wszystkich, niczym Pan Smith w "Shoot’Em up", szkoda, że mniej efektownie. Ale Rodriguez dodał do filmu kilka wątków, które mi się kompletnie nie wpasowały (na chuja ta Mendesowa tutaj?). Ale i tak najlepszy był Johnny Depp, z wydłubanymi oczami. Tylko za tą sekwencję jest 5, a nie 4. Bo ten film, choć trwający niewiele ponad 90 minut, chwilami strasznie się dłużył, sceny kacji, pod koniec, cienko wykonane, a sama postać Mariachiego jakby zepchnięta na drugi plan. Szkoda, bo Banderasowi wychodzi granie tej postaci jak żadnej innej.
5/10