Porucznik sił wywiadowczych Jordan O'Neil (Demi Moore) zostaje zrekrutowana jako pierwsza kobieta do elitarnej jednostki szkoleniowej Navy SEALs. Chce udowodnić, że kobiety mogą być tak samo dobre w walce jak mężczyźni, i że niesłusznie odsunięto ją od operacji Pustynna Burza. Jeśli się jej to uda, pani senator Lillian DeHaven (Anne Bancroft) będzie mogła przekonać rząd, że kobiety powinny być dopuszczone do walk na pierwszych liniach frontu. Przed Jordan stoi trudne zadanie, gdyż jej oddziałem kieruje bardzo wymagający i uprzedzony do kobiet w wojsku, kapitan John Urgayle (Viggo Mortensen). Reżyser filmu, Ridley Scott (Gladiator) wspaniale ukazuje czym tak naprawdę jest Navy SEALs oraz umiejętnie łączy kino akcji z polityczną intrygą i kontrowersyjnym problemem kobiet w jednostkach wojskowych. opis dystrybutora
Dobra rola Demi Moore (Złotą Maliną dla najgorszej aktorki nagrodziła ją chyba ta sama banda debili, która jest odpowiedzialna za nominowanie do tej anty nagrody Briana De Palmy za genialną reżyserię "Człowieka z blizną" i Ennio Morricone za świetną muzykę do "Cosia" Carpentera – tyle są warte te statuetki.) Postać grana przez Viggo Mortensena niejednoznaczna. Spodobało mi się jak potraktował Corteza, który podstawił nogę O’Neil ("to praca zespołowa"), a z drugiej strony, kiedy z nią walczył i prawie ją skatował, patrzyłam na to ze wstrętem. A potem ta końcówka… Chyba oboje mamy podobne zdanie, że wojsko nie jest dla kobiet.
Pozostałe
Demi Moore pokazała w tym filmie klasę i mówiąc szczerze mam gdzieś czy to jakaś propaganda czy nie