To były cztery dni piekła… Irackie miasto Karbala. 2004 rok, środek wojny w Zatoce Perskiej. Zaczyna się ważne muzułmańskie święto Aszura. Bojówki Al-Kaidy i As-Sadry atakują miejscowy ratusz City Hall – siedzibę lojalnych władz i policji, w którym przetrzymywani są też aresztowani terroryści. Ich kolejne wściekłe ataki odpiera osiemdziesięciu polskich i bułgarskich żołnierzy, którzy mają zapasy jedzenia oraz broni jedynie na 24 godziny walk. Tracą kontakt z bazą, nie wiadomo, kiedy dotrze wsparcie. Wystrzelawszy niemal całą amunicję, na racjach głodowych, zabijają ponad stu napastników, nie tracąc ani jednego żołnierza. Wygrywają największą polską bitwę od czasów II wojny światowej. opis dystrybutora
Momentami mi się nawet podobał – taka "brutalna proza życia" (w tym wypadku wojenna) z którą Polacy dobrze sobie radzą.
Kilka spraw mnie drażniło:
- oblężenie rozgrywa się na jednym podejściu
- zasady walki są kuriozalne (można odpowiedzieć ogniem tylko jak strzelają) – z tego co pamiętam w np Snajperze – każdy "nie nasz" który ma broń – jest wrogiem. A tam na legalu sobie łażą – WTF. Trzeba być miłym – bo co ? zaczną do nas strzelać ? XD
- Patos na koniec był tak nie na miejscu – że miałem aż ochotę dać 1 :/ Szczególnie mnie wkurzyło jak nie zrobili nic z moździerzami PO KTÓRE TAM POSZLI. Nie szli po zakładników – to był bonus.
Może ta wojna i sytuacja BYŁA dziwna, a film miał to pokazać (z tymi 'nas tam nie było'). I tak – film wyjątkowo 'jednowymiarowy' jeśli chodzi o walke. Pewno narzucone budżetem i brakiem doświadczenia, ale niesmak mi pozostał
Ogólne
Czy wiesz, że?
Pozostałe
jak na polski film to nieźle im wyszło dobra rola Bartłomieja Topy