Tytułowy bohater (Adam Driver), kierowca miejskiego autobusu, prowadzi uporządkowane życie u boku kochającej żony. Rytm jego dni odmierzają kojący rytuały, spośród których najważniejsze okazuje się regularne pisanie wierszy inspirowanych twórczością Williama Carlosa Williamsa i Franka O’Hary. Codzienność mężczyzny wyznaczają także spotkania z całą galerią Jarmuschowskich ekscentryków – przeżywającym zawód miłosny kompanem od kufla czy wiecznie narzekającym kolegą z pracy, który zazdrości kumplowi optymizmu i pogody ducha. Jednak w pewnym momencie stoicki spokój Patersona ulega zakłóceniu. Bohater zostaje zmuszony do ponownego przemyślenia życiowej filozofii. opis dystrybutora
Pozostałe
Nie jestem i raczej nie będę fanem Jarmusha, trochę męczy mnie i nuży ta nieobecność fabuły. Wg mnie jest tu w pewnym sensie nadmiernym artyzm, gdzie banały są sprzedawane pod płaszczem oświecania, sformułowane w slogany o poezji codzienności. Potrafię to trochę zrozumieć i nawet docenić, bo mimo, tego, że "nic się nie dzieje" Patersona ogląda się naprawdę przyjemnie. Dodatkowo cały film trzyma postać i gra Adama Drivera, który idealnie sprawdził się jako wyciszony i skryty protagonista. (MOŻLIWY SPOJLER – trochę nowego światła na cały film jak i na postać Patersona rzuca hipoteza, mówiąca, że jest on weteranem wojennym – dawałoby to trochę bardziej tajemniczy obraz całości, ale fajnie, że mimo tego, przesłanie i wydźwięk pozostaje optymistyczne – KONIEC SPOJLERA). Wycofaną postać Drivera świetnie uzupełnia Goldshifteh Farahani, której od dziś jestem wielkim fanem.
Choć po seansie jestem bardzo zadowolony z tego co widziałem, a Paterson jest świetnym bohaterem, to jakoś nie potrafię bardziej polubić całości.
5+/6-