Ikoniczny bohater, kilka ikonicznych scen i pojedynczych ujęć, ale ogólnie nie ma powodów do zachwytów. Słabo wymyślone, zagrane i zdubbingowane (!) postacie drugoplanowe. Niewielka dawka, ale jednak, drażniącego kiczu. Na osłodę świetnie zbudowany klimat i piękna sceneria, ale to wciąż słabe otwarcie dolarowej trylogii.
5/10
Znakomity od strony formalnej. Sceneria teatru – budynki bez ścian, czarne lub białe tło akcji, szczekający pies narysowany na podłodze, zamknięcie akcji w jednym miejscu itd. To wszystko mnie kupiło – pozwoliło działać wyobraźni. Co do treści to prawdziwy film psychologiczny. Szkoda tylko, że von Trier tym razem nie poszedł tak daleko jak w „Przełamując fale” i trochę zdystansował od gęstniejącej atmosfery. Poczułem mały niedosyt. Nie przekonała mnie Kidman, mimo że nie można mieć do niej żadnych zastrzeżeń, zresztą tak jak do całej obsady.
7/10
Mam mieszane odczucia, z jednej strony wiem, że ten film miał właśnie tak wyglądać i dzięki temu niesie za sobą ważne przesłanie, a z drugiej nie mogę powiedzieć, że mi się podobało, a samo przesłanie w dzisiejszych czasach jest już zbyt oczywiste. Bardzo podobała mi się forma – mieszanina stylów, gatunków, częsta zmiana filtrów, częste cięcia i zbliżenia. Montaż i zdjęcia – fenomenalne! Bardzo dobra muzyka tylko potęguje efekt. Co do pary głównych bohaterów to Harrelsona lubię i mnie nie zawiódł, a za Lewis nie przepadam, ale tu była ok. Bardzo ciekawa produkcja, więc na pewno ją jeszcze obejrzę i może wtedy mnie do siebie jeszcze bardziej przekona.
7+/10
Chyba czegoś tu nie zrozumiałem. A na pewno nie rozumiem fenomenu Tarkowskiego. Film mądry, z dobrym klimatem, ale straszliwie przeciągnięty. Momentami usypiał, za kilka lat powtórzę seans, póki co:
5/10
Topa dał radę w "Drogówce", więc myślę, że teraz też powinien dać radę, bo to raczej podobna rola. Zwiastun zachęca.
S3 [8/10] – Obiektywnie najsłabszy sezon (z trzech pierwszych), ale nadal świetna rozrywka, tym bardziej, że byłem już w ciągu oglądania. Jest kilka rzeczy, które zostały rozwiązane lepiej niż w sezonie 2, ale też kilka słabych punktów (SPOJLERY):
+ wątek Douga, wreszcie można go bardziej poznać (powiedziałbym nawet, że było go trochę za mało)
+ kampania – mimo że do przewidzenia było jak to się skończy, to i tak była pasjonująca przez świetne poprowadzenie, nie mogę się doczekać kampanii z kandydatem republikanów,
+ wątek Put…. Petrova (plus za realizm i nawiązania do rzeczywistości)
+ nareszcie polubiłem Jackie.
- Claire, wydaje mi się, że nie dała rady, scenarzyści nie mieli porządnego pomysłu na jej postać, przez co cały czas zmienia zdanie, nastrój i lekko popada w nijakość
- wątek hakerski, nie był zły, ale nienaturalnie ciągnął się przez cały sezon,
S2 [9/10] – Drugi sezon jest jeszcze lepszy od pierwszego. Bliżej poznajemy wszystkich bohaterów, a są oni jeszcze bardziej bezwzględni niż się wydawali. W porównaniu z sezonem pierwszym ma kilka plusów i kilka minusów, jednak plusy zdecydowanie przeważają (SPOJLERY):
+ wspomniany mrok i bezwględność;
+ płynne przechodzenie bohaterów trzecioplanowych na drugi plan, dzięki czemu wypalone wątki są zastępowane i nie ma uczucia pustki;
+ Zoe, a raczej jej brak – w momencie, gdy po raz pierwszy pomyślałem, że mocno mnie denerwuje;
+ ludzkie i nie do końca normalne oblicze Douga;
+ relacje na liniach Frank-Claire-Meechum;
+ pojedynek Doug-Seth i cała postać Setha;
+ wątek Freddy’ego;
+ końcówka, chociaż przewidywalna (prezydent) i tak ma dużą moc, w dodatku drugi jej aspekt (Doug) kompletnie nieoczekiwany;
- postać hakera;
- naciągana relacja Remy Danton – Jackie Sharp;
- postać Christiny irytująca i na siłę wciśnięta w scenariusz,
- nie do końca pasuje mi to, że wszystko idzie po sznurku i że w drugiej części sezonu głównym przeciwnikiem był Raymond Tusk, a zabrakło tych bohaterów, którzy są na tropie zbrodni Francisa
Herzog tym razem przegiął i to przegiął już na etapie doboru aktorów. Wziął chyba wszystkich charakterystycznych aktorów (Shannon, Dafoe, Sevigny, Kier, Dourif, Zabriskie) i poobsadzał ich w dziwnych rolach, a oni nawet nie musieli wiele robić. Z tej obsady najlepiej spisał się Shannon w głównej roli, pozostali grali jakby od niechcenia lub zgodnie ze swoim emploi. Sama historia jest wyjaśniona już na samym początku, nie ma żadnej tajemnicy i tylko można oglądać rozwój wypadków. Jednak ciężko się przejąć całą tą sytuacją i tymi dziwnymi bohaterami, gdyż nie ma żadnego punktu zaczepienia. Mimo mocnego tematu, słaby film.
4/10
Ten film jest kiepsko zrealizowanym pomnikiem nauczyciela-męczennika. Ma rację, ale mówi to tak niestrawnie, że z trudem obejrzałem całość. W dodatku wszystko to już gdzieś w kinie było, a „Z dystansu” jest tylko zlepkiem klisz i wytartych motywów. Najgorsze są momenty „pseudowywiadu” z bohaterem granym przez Brody’ego. Chciałbym móc powiedzieć, że sam Brody zagrał nieźle, ale nie, wpisał się w pełną patosu konwencję filmu i ciężko go było oglądać. Nie widziałem jeszcze nigdy filmu o szkole, który byłby tak odległy od rzeczywistości i nieszczery. Dodatkowo ta muzyka, która nachalnie stara się wywołać emocje…. Bardzo słaby film.
2+/10
Ciężko polubić film, kiedy nie da się zrozumieć działań głównego bohatera. Sam scenariusz wydaje się nierzeczywisty i przez to denerwuje. Zawodzi także końcówka, film w połowie skręca w niepotrzebnym kierunku, a przez to nie wykorzystuje resztek potencjału tej historii. Bardzo dobry Eryk Lubos nie dał rady uratować filmu.
4/10
Proszę czekać…