Bardzo stylowy film, genialne zdjęcia i bardzo ładna muzyka, które co najważniejsze do siebie pasują. Wg mnie minusem jest trochę zbyt powolne tempo i praktycznie brak celu fabuły, ale w zasadzie jest tu ona mało istotna. Reszta na dobrym coenowskim poziomie, czyli charyzmatyczne postacie, błyskotliwe dialogi i niepodrabialny klimat. Aktorzy też byli na bardzo wysokim poziomie – szczególnie John Goodman błysnął w epizodzie.
7/10
Wreszcie obejrzałem i dostałem dokładnie taki film, jakiego się spodziewałem, czyli z jednej strony już klasyczny, a z drugiej nadal kiczowaty. Największym atutem jest tu Nicholson w rewelacyjnej formie, a jego Joker jest 10/10 (chociaż moim zdaniem Ledger i tak był minimalnie lepszy, a Leto wypada przy nich bardzo słabo). Nie spodziewałem się aż takiej cyrkowości, teatralności i błaznowania Jokera i też aż tak lekkiego tonu całej produkcji (za bardzo przyzwyczaiłem się do trylogii Nolana). O ile Joker był perfekcyjny to sam Batman nie dał rady, a szkoda, bo myślałem, że Keaton dorówna Nicholsonowi.
Cały film po latach nie robi żadnego wrażenia, nie wiem jak było w latach 90. ale teraz jest po prostu średni. Nie do końca przypadła mi taka konwencja, ale doceniam.
6/10
To taki film, który siedzi w głowie jeszcze na długo po obejrzeniu. Bardzo depresyjny i potrafiący przenieść wszystkie emocje na widza. Mimo, że przedstawia sytuację skrajną robi to w bardzo naturalny i realistyczny sposób. Nie ma tu żadnych fajerwerków, krzyków ani płaczu, jest tylko wszechogarniające poczucie smutku, braku perspektyw i zmarnowanego życia.
9/10
Uwielbiam filmy o górach i wspinaczce i wg mnie "Krzyk kamienia" mógłby być dokumentem i może nawet by na tym zyskał. Herzog jak nikt potrafi filmować naturę, a Cerro Torre, czyli jeden z najtrudniejszych do zdobycia szczytów świata był dla niego stworzonym tematem. Niestety reżyser postanowił, że głównym bohaterem nie będzie w tym przypadku góra, a dwóch alpinistów, granych przez dwóch kiepskich aktorów (z czego jeden nie jest nawet aktorem, tylko profesjonalnym wspinaczem górskim). Pod tym względem nie mogło się to udać. Na pierwszym planie widzimy kiepsko zagrany konflikt, który tak naprawdę jest zbędny. Na drugim planie widzimy za to trzymających swój poziom Donalda Sutherlanda i Brada Dourifa.
Krzyk kamienia zdecydowanie warto obejrzeć dla widoków, klimatu i samej góry, ale tylko jeśli ktoś lubi takie filmy.
6+/10
Niestety muszę skrytykować film, z którego przesłaniem się zgadzam. Reżyser stara się wyjść na przeciw społeczności żydowskiej, która zewsząd dopatruje się przejawów antysemityzmu. I to, że sam jest Żydem powinno nadawać całej produkcji wiarygodności, ale wszystkie rozmowy wyglądają nienaturalnie, a niektórzy rozmówcy zachowują się jakby byli obłąkani (także ci, którzy przedstawiają mój pogląd).
Shamir popełnia największy błąd dokumentalisty, czyli stronniczość i robienie filmu pod tezę (choć tu przez obraną perspektywę stara się to nieumiejętnie ukryć).
Nieudany film. Praktycznie na każdym polu można było zrobić coś lepiej. Strasznie pocięty i nieumiejętnie zmontowany. Pierwsza część filmu, czyli przedstawienie bohaterów jest średnio powiązanym ze sobą zlepkiem scen. Taka teledyskowa forma sprawia jednak, że Suicide Squad ogląda się lekko, ale też nie ma w nim nic, co zdecydowanie zapadłoby w pamięć. Walki, wybuchy i finałowe starcie nie satysfakcjonują i ostatecznie pozostaje niedosyt.
Same postacie nie są takie złe, lecz do praktycznie każdej można się przyczepić (żadna mnie do końca nie przekonała, nawet najbardziej chwalona przez wszystkich Harley Quinn), ale najbardziej zawiódł mnie Joker i to, że jest go tak mało. Wg mnie Leto nie stworzył nic od siebie, a jego Joker jest zbyt karykaturalny (taka konwencja, taki musiał być, ale dla mnie to spory zawód – nie ma żadnego porównania z Ledgerem). Will Smith dał radę, ale jego wątek już nie – łzawa historia z córką odstawała od reszty filmu. No i Cara Delevingne – nie musiała się niczym wykazywać, a i tak widać, że nie jest i nie będzie nigdy prawdziwą aktorką. Postać Violi Davis była tak irytująca, że ją przemilczę.
Ogólnie spory zawód, ale też jest niewielka, że twórcy naprawią swoje błędy i mam nadzieję, że druga część powstanie i będzie znacznie lepsza, bo jest bardzo duży potencjał.
4/10
Takie filmy akcji chcę oglądać. To coś jak Adrenalina czy Mad Max: Na drodze gniewu. Nie traci się czasu na fabułę, bo w takich filmach nie powinno o nią chodzić. W tym przypadku należy się jeszcze większe uznanie za pomysł i bardzo dobrą realizację. Dodatkowo cieszy fakt, że akcja nie dzieje się w USA, tylko w Rosji – to nadaje jeszcze większej odmienności od typowych produkcji sensacyjnych.
Największy minus to zdecydowanie czarny charakter – zarówno wygląd, zachowanie i gra aktorska budzą co najwyżej politowanie. Za to Sharlto Copley gra na swoim równym, dobrym poziomie i nie daje się nudzić w momentach przerw od akcji (chociaż sam pomysł na jego postać mi się nie spodobał).
W kategorii niezobowiązująca rozrywka zdecydowanie polecam.
6+/10
Nie spodziewałem się tak wysoko Anomalisy, bo jest mocno niedoceniana. Zgadzam się w 100% z redakcją.
Muszę nadrobić Zwierzogród.
"Drive" bardzo szybko stał się czymś, co można określić jako współczesny klasyk, bo w zasadzie mało kto, go już nie widział. Szkoda, że obejrzałem, go dopiero teraz, bo gdybym obejrzał go świeżo po premierze nie miałbym takich oczekiwań jak teraz. "Drive" mnie trochę rozczarował, ale to w dalszym ciągu dobry film. Wszystko tutaj jest "cool"(nie da się tego inaczej określić), a szczególnie główny bohater, który w sumie nie musi wiele robić, żeby być cool. Wszystko w tym filmie jest dobre od wspomnianego Goslinga, przez Carey Mulligan i Oscara Isaaca do estetycznych kadrów, soundtracku (na początku trochę nie pasującego do całokształtu) i samej historii. Tylko dobre, niestety nie ma tu nic wielkiego i to nawet nie jest najlepszy film Refna, bo cała trylogia Pusher podobała mi się znacznie bardziej.
7-/10
Rzadko trafia się tak udany horror. "Sinister" krótko i sprawnie wprowadza do fabuły, by bardzo szybko przejść do rzeczy. Scenariusz jest jak na horror całkiem niebanalny, a samo zakończenie jest również wielkim plusem, bo nie spodziewałem się zupełnie takiego rozwiązania. Przez cały czas utrzymuje napięcie i atmosferę zagrożenia. Świetnie w swojej roli wypada Ethan Hawke, którego nigdy nie miałem za wielkiego aktora, ale w tym wypadku jego gra podtrzymuje cały film.
Niestety "Sinister" jak to prawie każdy horror wykazuje się głupotą scenariuszową (na szczęście nie tak często), a wraz z rozwojem wydarzeń atmosfera i napięcie powoli ustępuje na rzecz sporej ilości tanich chwytów (na szczęście końcówka to wynagradza). Scott Derrickson potwierdza, że potrafi stworzyć klimatyczny horror, a "Egzorcyzmy Emily Rose" (mój koszmar z dzieciństwa) nie były jednorazowym przebłyskiem.
mocne 7/10
Proszę czekać…