7.5/10 – Imponujący wizualnie do tego stopnia, że momentami wręcz hipnotyzuje. Przyczynia się do tego też ścieżka dźwiękowa. „Święta góra” to moim zdaniem kwintesencja surrealizmu w jego klasycznej formie, a sam Alejandro Jodorowsky to taka szalona wersja Kubricka. Film powala swoim rozmachem i monumentalnością scen, zachowując jednocześnie maksymalną dziwność i nietypowość obrazów. Fabułę można streścić w dwóch zdaniach, ale jest tu ona akurat średnio ważna. Najważniejsze są tu chyba same odczucia po seansie. Jodorowsky podobno eksperymentował wraz z całą ekipą z LSD w trakcie kręcenia filmu i to naprawdę da się odczuć.
We mnie "Święta góra" wywołała ciężką do opisania mieszaninę ciekawości, podziwu i niesmaku.
4/10 – Ten film broni się właściwie tylko swoim świetnym, sterylnym klimatem. Całkowita biel, identycznie ubrani ludzie, pełno maszyn i komputerów, zero emocji itp. Fabuła koncentruje się na tym, że główny bohater buntuje się i chce uciec z tego świata. Niby nic odkrywczego, nic nadzwyczajnego, ale miało to swój potencjał.
Miało, ale zostało zmarnowane przez pseudonaukowy bełkot, przewidywalność akcji, brak charyzmy u każdej z postaci (w sumie tak miało być, ale przez to nie da się zaangażować w oglądanie) – wszystko to powoduje, że "THX 1138" jest po prostu nudny. Za to zmarnowanie potencjału należy chyba winić Lucasa, bo punkt wyjściowy filmu dawał naprawdę spore nadzieje na dobry seans.
Całokształt daje wrażenie jakby miał powstać film w założeniu ponadczasowy, ale niestety nic nie poszło tak jak powinno pójść.
6/10 – Największym atutem filmu jest bardzo depresyjny klimat, jednak także przez niego ciężko ogląda się "Stroszka". Tym trudniej się go ogląda, im bardziej rozwija się fabuła i im bardziej skupia się ona na postaci Stroszka.
Odtwórca głównej roli z jednej strony mnie denerwował nienaturalnością, "recytacją" swoich kwestii i oderwaniem od rzeczywistości, a z drugiej mocno intrygował. To dzięki niemu Stroszek jest tak nietypową postacią. Nie mam pojęcia, co kierowało Herzogiem, gdy angażował tego faceta do głównych ról w swoich filmach.
Zabrakło mi trochę mocniejszego spuentowania historii, zawiódł mnie też rozwój akcji filmu, ale w dalszym ciągu "Stroszka" oceniam pozytywnie i sądzę, że jest to jeden z bardziej przygnębiających filmów jakie widziałem.
5/10 – Fajna stylówka, świetnie dobrana muzyka, niezłe animacje i efekty specjalne. Udany pastisz kina lat 80. Swój urok ma, ale nie widzę w tym nic więcej. Mocno irytował mnie główny bohater oraz oklepana i maksymalnie wtórna fabuła – można powiedzieć, że tak właśnie miało być, ale nie znaczy, że każdemu się to będzie podobało. Mi się nie podobało, momentami nudziło, ale w kilku miejscach lekko się uśmiechnąłem. To za mało, żeby móc polecać "Kung Fury", bo w gruncie rzeczy jest mocno przereklamowany.
PS. Jakby ktoś mimo wszystko chciał obejrzeć, to film dostępny jest tu:
https://www.youtube.com/watch?v=bS5P_LAqiVg
W sumie masz rację, ale na razie po tym teaserze nie da się za wiele wywnioskować. Mam nadzieję, że całość będzie miała zbliżony poziom groteski, humoru i grozy co część druga trylogii.
Eh… Gruszka bardzo mi nie pasuje do tej roli. Wygląda trochę jak Łukasz Garlicki z długimi włosami. Ciężko o gorszy wybór do tej roli.
O większości tych filmów pierwszy raz słyszę, ale na "Homara" Lanthimosa czekam od pierwszej informacji o planowanych zdjęciach. :D
3/10 – Dawno nie widziałem filmu tak bardzo zrujnowanego przez ścieżkę dźwiękową. Efekt końcowy wygląda tak jakby reżyser stwierdził, że za mało się dzieje w tym jego filmie, więc dorzuci muzyczkę, żeby widownia nie usnęła.
"Palacz" ma właściwie dwa duże plusy – świetna sceneria i widoki oraz naturalność tytułowego bohatera. Jednak niestety przez irytującą muzykę, film nie ma żadnego klimatu.
Fabuła jest bardzo prosta, ale dosyć ciekawa. Jednak cały jej potencjał też został zaprzepaszczony przez w większości mierne aktorstwo i beznadziejny sposób ekspozycji postaci i tematu.
Miałem nadzieję, że "Palacz" będzie filmem na miarę "Ładunku 200", ale z tego drugiego ma tylko przebłyski, które są skutecznie tłumione przez liczne niedociągnięcia.
Potwierdzam to, co mówiłem wcześniej – Depp wygląda tutaj jak jakiś słaby efekt CGI, ale sam film zapowiada się bardzo ciekawie.
7.5/10 – Mądra historia, a właściwie trzy alternatywne historie, które składają się w jedną myśl, przedstawione w bardzo ciekawy sposób. Początkowo byłem sceptycznie nastawiony do Bogusława Lindy w głównej roli, jednak zmieniłem zdanie i przyznaję, że udźwignął film. Świetna muzyka Wojciecha Kilara i praca kamery, która podąża za bohaterami bardzo naturalnie, przez co i my poniekąd uczestniczymy w wydarzeniach. To co mi najbardziej przeszkadzało to polityczne zaangażowanie historii, przez co sam się w nie mniej angażowałem. Według mnie „Przypadek” wiele by zyskał, gdyby pozostał czysto psychologiczną opowieścią. Mimo swojego delikatnego charakteru, film ma w sobie coś co sprawia, że jeszcze długo nie ucieknie mi z głowy.
Proszę czekać…