Aktywność

Boogie Nights (1997)

9/10 – Komediodramat w najlepszym wydaniu. „Boogie Nigths” jest jednocześnie zabawny i przygnębiający, jednocześnie kiczowaty i w dobrym stylu, jednocześnie wulgarny i subtelny. Opowiada zarówno bardzo szeroko i dogłębnie o porno biznesie, ale też po prostu o życiu. Pokazuje całą historię głównego bohatera, jednocześnie ukazując bogate historie bohaterów drugoplanowych. Każdy dostał swój czas i w pełni go wykorzystał. Naprawdę jestem pod dużym wrażeniem budowy filmu, jest wielowątkowa, nie ma żadnej historii wywołującej napięcie, a mimo tego przez 2,5 godziny oglądałem w pełnym skupieniu. Film wypada świetnie aktorsko – Julianne Moore, Philip Seymour Hoffman i Burt Reynolds zagrali jedne ze swoich najlepszych ról w karierze. Soundtrack filmu też został genialnie dobrany i dobrze oddaje atmosferę lat 70. i 80.
„Boogie Nights” pod względem wydźwięku przypomina „Wilka z Wall Street”, obydwa filmy opowiadają o karierze od zera na szczyt. Główni bohaterowie są narcystycznymi hedonistami. Jednak „Boogie Nights” jest historią o wiele bardziej złożoną i emocjonalną, zaś film Scorsese odebrałem jako wysokobudżetowe prawie trzygodzinne softporno z dobrym aktorstwem i świetnym montażem.

Siódmy syn (2014/I)

Trochę odstrasza mnie cena (2 razy drożej niż za normalny seans) ale może wybiorę się żeby sprawdzić na własnej skórze jak to jest ;)

Siódmy syn (2014/I)

A jak oceniasz same efekty 4DX? Słyszałem opinie, że to nic specjalnego – jeden zapach na cały film, wiatr "produkowany" przez dmuchawy, które zagłuszają – i że trochę rozprasza w oglądaniu.

Mandarynki (2013)

7.5/10 – Kompletnie obce są mi realia wojny gruzińsko-czeczeńskiej, ale mimo tego film mnie wciągnął. Ciekawie obserwuje się rozmowy ludzi stojących po przeciwnych stronach barykady, które są bardzo dobrze rozegrane i odegrane. Dużym atutem „Mandarynek” jest przepiękna sceneria, dobrze komponuje się z nią muzyka, która mogła też irytować (przypomina mi ścieżkę dźwiękową z niektórych gier strategicznych). Sceneria i muzyka wprowadzają bardzo przyjemny klimat, natomiast fabuła jest bardzo prosta. Z jednej strony prostota jest jej siłą, a z drugiej zakończenie jest dość przewidywalne. Moim zdaniem jest to film nieco lepszy niż „Ida” i „Lewiatan”.

Nasza klasa (2007)

7/10 – Bardzo wstrząsający film z jeszcze bardziej wstrząsającą końcówką. Szokowanie to największa i niestety jedyna wartość tego filmu. Moim zdaniem film tak silnie oddziałuje na widza, ponieważ oglądamy dwóch głównych bohaterów: jeden to typowa "ofiara losu" i mimo, że jego sytuacja jest straszna, to da się ją jeszcze jakoś zaakceptować, drugi zaś to normalny chłopak, który robi to co prawdopodobnie zrobiłby każdy widz na jego miejscu, przez co z łatwością można się z nim identyfikować. Jego sytuacja jest coraz gorsza i mimo, że ma silny charakter to nie może obronić i siebie i swojego kolegi. Im bardziej się stara, tym bardziej mu nie wychodzi i tym bardziej jego cierpienie udziela się także nam.
Mimo wszystko ukazane wydarzenia są mocno naciągane, przez co ciężko w nie uwierzyć. Ale twórcy osiągnęli swój cel, ponieważ film ogląda się z rosnącym wewnętrznym sprzeciwem i pomimo swoich wad w dalszym ciągu "Nasza klasa" to kawał niezłego kina.

Wielkie nic (2003)

3/10 – Poza rewelacyjnym pomysłem, ten film nie oferuje nic więcej. Tu trzeba oddać twórcom, że nazywają rzeczy po imieniu. Wykonanie dość toporne, aktorstwo naprawdę słabe (a w filmie, w którym przez większość czasu mamy dwóch aktorów to mocno przeszkadza). "Wielkie nic" ani nie wciąga, ani nie bawi, pozostaje nam tylko obserwacja fabuły, która też nie porywa. W skrócie, ten film to zmarnowanie świetnego pomysłu.

Obecność (2013)

8/10 – Bardzo solidnie wykonany horror. Straszy w zaskakująco wielu momentach, a napięcie po stosunkowo lekkim początku w ostatnich 30 minutach zaczyna nagle rosnąć i film staje się intensywny. Sposoby straszenia są takie same jak w wielu innych horrorach, ale "Obecność" nie jest wtórna, ponieważ wszystkie te elementy są bardzo umiejętnie wykorzystane i wręcz skumulowane. Po seansie byłem pozytywnie zaskoczony, bo nie sądziłem, że można jeszcze stworzyć horror, który będzie straszny i zaskakujący, mimo powielania niektórych schematów. Jeśli miałbym wymienić najlepsze horrory, to (pomijając horrory-klasyki) "Obecność" byłaby w ścisłej czołówce.

Ace Ventura: Zew natury (1995)

6.5/10 – Według mnie ten film może być przykładem wzorcowego sequelu. Zarówno fabuła, jak i żarty są na dokładnie tym samym poziomie co w "Psim Detektywie", co sprawia, że jest to idealna kontynuacja. Powtórzę tu swoją opinię odnośnie pierwszej części: Polecam wszystkim, których bawią wygłupy Carrey’a, pozostałym odradzam.

Skrawki (1997)

2/10 – Duże rozczarowanie. Oczekiwałem filmu obrzydliwego, wstrząsającego i prawdziwego. Dostałem film jedynie obrzydliwy. Lubię taką filmową obrzydliwość, ale musi mieć ona jakiś cel, zastosowanie w fabule/odbiorze, a w tym przypadku to ona jest celem. Chociaż nie wiem, po co ten film powstał, to muszę mu oddać to, że ma coś w sobie. Nie jestem do końca pewien co, ale to coś podwyższa moją ocenę z 1/10 na 2/10 i sprawia, że na pewno obejrzę pozostałe filmy Harmony’ego Korine.

Motyl. Still Alice (2014)

7.5/10 – Nie czytałem książki, której adaptacją jest film, ale odniosłem wrażenie, że to najlepszy obraz jaki mógł powstać z tego materiału. Świetnie przedstawiony rozwój choroby, dzięki bardzo dobrej kreacji Julianne Moore i dobrze rozpisanemu scenariuszowi, który pokazuje nam sceny z codziennego życia, stopniowo przybliżające nam chorobę. W tle dobry Alec Baldwin i o dziwo też dobra Kristen Stewart. „Still Alice” momentami popada w ckliwość, a mocno do tego przyczynia się muzyka, która jest taką mieszanką typowych motywów z melodramatów. Mimo wszystko to jeden z najbardziej przerażających filmów jakie widziałem, bo cieżko mi sobie wyobrazić gorszy dramat niż bezradność wobec stopniowej utraty siebie.

Proszę czekać…