to nie obcy, tylko prometeusz 2. scenariusz serwujący wszystko dosłownie, bo przecież niedomyślny widz nie zrozumie. meh.
gal pasuje idealnie jako WW do czasu aż otwiera buzię. miało być feministycznie, a jakby się zastanowić jest dokładnie na odwrót. no i dwa słowa: SLOW MOTION.
temat mi bliski. dobrych motywów całkiem sporo, chociaż film mi się dłużył. mimo wszystko warto zerknąć
ciężko byłoby mi wytrzymać 2h seans gdyby nie ciekawość co do klasyka. doceniam efekty wyprzedzające lata 80 i klimat, ale to jendak nie moja bajka
family comes first. na prowadzenie wysuwają się mały groot <3 i o dziwo yondu. gunn stąpa po cienkim lodzie z humorem(ilość sucharów na granicy przyzwoitości;p)
must see! mistrz jeżeli chodzi o aktorstwo, pracę kamery i reżyserię; akcja w jednym pomieszczeniu, a wielowymiarowa. doceniam autentyczność spoconych twarzy
nie ma już tej świeżości, ale miło było po latach spotkać starą obsadę zamiast fabuły opartej na kolejnym krewnym stifflera
oczarował mnie świat stworzony na wyspie : ) sceny walki potworów miazga (będzie oscar ’18 za efekty?) c. reilly robił robotę, a toma i brie mogłoby nie być ;p
aj, zmarnowany potencjał, a pomysł był naprawdę czymś świeżym. neonowe kolory jak z into the void na +, no i fajnie było zobaczyć samirę wiley (poussey :<)
scarlet się sprawdza, wizualnie wszystko gra (futurystyczny kolorowy świat pełen holo i drukarki ciała 3d rodem z westworld), niestety poza tym już niewiele
Proszę czekać…