Aktywność

Kod nieśmiertelności (2011)

Ten błąd był w ząbkach. Czyli był cytatem. A że w cytacie był błąd to inna sprawa… ale cytat ma to do siebie, że przytacza wypowiedź niezmienioną. To raz.

A co do reszty wypowiedzi – dla mnie w tym momencie jasne jest, że filmu nie widziałeś, kropka. Temat ma czternaście postów, w których zdążyłeś obrazić użytkowników i weryfikatora i wymigać się od wszelkich wyjaśnień, nie podając nawet jednego konkretu. Cztery razy pytałem o twoje argumenty i dopiero po tak długim czasie doszedłeś do wniosku, że w sumie zdanie innych cie nie obchodzi i to co myślisz to twoja sprawa. Bullshit.

Jesteś po prostu trollem, który nie ma tej stronie do zaproponowania nic poza spamem i ocenami za filmy, których prawdopodobnie nigdy nie widziałeś.
Koniec tematu.

Kod nieśmiertelności (2011)

Wręcz przeciwnie. Chcę wiedzieć, czego ty nie widziałeś.

Choćby to, dlaczego w twoim mniemaniu "DejaVu" jest arcydziełem godnym 10/10, choć jego schematyczność jest dalej posunięta niż w "Kodzie nieśmiertelności". I dlaczego zarzut o Amerykanach ratujących świat odnosisz tylko do filmu Jonesa, a do Scotta już nie, choć końcówka "DejaVu" jest kwintesencją herosa ratującego w pojedynkę setki ludzi? Czemu uważasz, że motyw z podróżą w czasie jest w pełni logiczny (jak wynika z twojej oceny) a kwestia światów alternatywnych (w filmie, który podważa status realności rzeczywistości) już nie? Dlaczego zupełnie pomijasz kwestie moralne i etyczne zawarte w "Kodzie…", choć są zdecydowanie mocniej i ciekawiej zaakcentowane niż w "DejaVu", które przechodzi nad tym zupełnie do porządku dziennego?

No i nadal nie wskazałeś mi tych strasznych błędów, które popełniłem w pierwszym poście.

Kod nieśmiertelności (2011)

Ależ piszę. I to dość jasno i wyraźnie. I nadal czekam na odpowiedź na moje pytania i argumenty, których nie raczysz udzielić.

Kod nieśmiertelności (2011)

A może zamiast wycieczek osobistych wypowiesz się na temat filmu? Bo od tego jest ten temat. A kilka postów wcześniej znalazło sie kilka argumentów, na które jakoś nie palisz się odpowiedzieć.

No chyba że tego filmu nie widziałeś i jesteś tu tylko po to, by rzucać pustymi hasełkami i dawać minusy (co zresztą, jak widzę, sprawia ci niezwykłą przyjemność)?

Kod nieśmiertelności (2011)

Wrzuciłem posta do worda – podkreślił mi literówki. Ortografów nie znalazł – ale jeśli takowy widzisz, to prosiłbym o wskazanie. Z chęcią się poprawię. Swoją drogą, zabawne – do słownika odsyła mnie facet, który nie potrafi właściwie używać przecinka i wielkiej litery. Cool.

I z chęcią bym przeczytał twoje kontrargumenty a propos treści i formy filmu. Zwłaszcza jeśli chodzi o zarzut "amerykanów ratujących świat po raz kolejny". Zwłaszcza w kontekście 10/10, jakie dałeś raczyłeś dać w komentarzu DejaVu – które pod względem "amerykańskości" (jakkolwiek ją definiować) posuwa sie zdecydowanie dalej.

Kod nieśmiertelności (2011)

1. Jak już coś ratują, to w przypadku tego filmu jest to tylko Ameryka. No chyba, że większość widzów przeprowadza równanie na zasadzie USA = Świat, ale to wtedy absurd jest.
2. Podobieństwo do DejaVu – owszem jest, ale żeby było bardzo podobne… w gruncie rzeczy DV było bardziej amerykańskie przez cały myk z podróżą w czasie. Nie mówiąc już o tym, że cała sprawa ze światami alternatywnymi i symulacjami w Kodzie nieśmiertelności nie była aż tak bardzo oderwana od rzeczywistości. W gruncie rzeczy bliżej filmowi Jonesa do Dnia świstaka, bo bohaterowie przechodzą podobną drogę
3. Wszyscy patrzą na warstwę sensacyjną, a jakoś nikomu niespieszno zauważyć choćby kwestie podejścia systemu do jednostki, pojęcia obowiązku czy zwykłej moralności. Dziwne to o tyle, że nie trzeba sie specjalnie wysilać, by to dojrzeć, podobnie zresztą jak częste puszczanie przez reżysera "oka" do widza.

A teraz prywatnie:

Jaki jest sens zakładać kolejny temat, by rzucić hasełko w stylu: "kolejny hamerykański szmelc, 4/10" albo "totalne dno, nie oglądać!!!!!!!" lub "gówno zupełne, gorszego nie widziałem!!!". Komentarze są nie tylko po to, żeby sobie ego podbudować (o jak zajebiście film zjechałem!), ale także żeby powiedzieć komuś, kto tego filmu nie widział, czy warto to zrobić czy tez nie. Owszem, jest recka, z której facet dowie się, czy aktorstwo dobre, jakie efekty, zarys fabuły itp. Ale potem chce przeczytać wrażenia innych. I co – bajorko bez ładu, składu i argumentów. Równie dobrze można dać po prostu ocenę i zostawić komentarze dla osób, które mają coś sensownego do powiedzenia.

A film osobiście polecam – nie tak dobry jak "Moon", ale wciąż niezły i nie tak jednoznaczny jak może się wydawać na pierwszy rzut oka.

Melancholia (2011)

Dziwna rzecz –
Moja znajomość z von Trierem nie jest szczególnie oszałamiająca (obejrzałem raptem "Idiotów" w dawnych czasach, a i to tak trochę jednym okiem) więc trudno mi umiejscowić ten film w ramach dorobku reżysera, w każdym razie dla mnie był nieco… dziwny. Z jednej strony na pewno ładny plastycznie (scena z Kirsten Dunst "wygrzewającą" się w promieniach Melancholii – piękne!), dobre aktorstwo (zresztą wystarczy spojrzeć na obsadę – niektóre epizody są znakomite), ciekawa, niepokojąca atmosfera i powolna dezintegracja ludzkich więzi na tle niebieskiej planety, z drugiej – irytujący motyw muzyczny (z tego co pamiętam to Wagner – sam w sobie dobry, ale powtarza się zbyt często), dezorientująca pierwsza część filmu (momentami naprawdę zaskakująca i łapiąca za gardło, ale koniec końców gorsza niż część druga) i wreszcie sam początek filmu – apokalipsa w slow motion, z wykoncypowaną scenografią, onirycznymi wizjami i potworną dawką kiczu. Na szczęście ten koniec świata trwa raptem kilka minut i klimat szybko się zmienia, ale osobiście nieźle się tym ubawiłem.

Co do oceny… stawiam ostrożne 7. Ostrożne, ponieważ jakoś mi się ten film wymyka. Nie potrafię go objąć do końca. Mnie oglądało się całkiem przyjemnie (choć nie zawsze) ale znajomi byli bardziej krytyczni.

Piraci z Karaibów: Na nieznanych wodach (2011)

A czy przypadkiem ten film nie był tworzony od początku w 3D (zamiast konwersji)? Bo w takim wypadku wersja 2D występować będzie chyba tylko na DVDripach…

Cosmopolis z Pattinsonem - zdjęcie

Spoglądanie na tego faceta budzi irytację… z drugiej strony, Cronenberg to jest już marka; może wyciągnie coś z pana McSparkle…

4. FMF - muzyka weszła do gry

Numer z "One Winged Angel" był dobry i stanowił fajny kontrast: fani gier siedzieli jak na szpilkach, czekając na znajome nuty, zaś reszta widowni zaczęła sobie powolutku wychodzić. Zapewne nieco się zdziwili, gdy reszta zaczęła szaleć na widok Sephirotha…
Dla mnie koncert bardzo pozytywny, nawet mimo faktu, że z FF IX odegrano tylko jeden utwór (szkoda, że zabrakło "Melodies of Life") zamiast tego serwując rozbudowany set z FF VIII (której nie lubię). Wizualizacje były momentami bardzo zabawne, choć zapewne nie wszystkim do gustu musiała taka nostalgiczna przypaść do gustu. Za to świetnie wypadły aranżacje utworów "Jenova" i "Clash on the Big Bridge".
Pozostaje czekać na kolejna wizytę – najlepiej samego Uematsu z "Black Mages".

Proszę czekać…