Stany Zjednoczone, 1929 rok, barwne czasy prohibicji. Dwaj muzycy przypadkowo stają się świadkami gangsterskich porachunków, które weszły do historii pod nazwą „masakry w dniu świętego Walentego”. Obawiając się, że panowie w kapeluszach, z bronią w marynarce, zechcą zlikwidować także ich, przebierają się za kobiety i dołączają do żeńskiego zespołu jazzowego. Jego gwiazdą jest urocza Sugar Kane – Polka z pochodzenia, która pomimo prohibicji nie rozstaje się z napełnioną piersiówką i rozgląda się za bogatym mężem. Obaj panowie daliby się poćwiartować dla jednego pocałunku z uroczą dziewczyną. Niestety, na przeszkodzie w nawiązaniu interesującej znajomości staje fakt, iż wszyscy sądzą, że mają do czynienia z uroczymi absolwentkami konserwatorium muzycznego – Daphne i Josephine, a nie Joe i Jerrym. Panowie mają jeszcze inne kłopoty – okazuje się, że na Florydzie, gdzie akurat koncertuje ich zespół, odbywa się wielki zjazd gangsterów, w tym także ich znajomych z Chicago, którzy bardzo chętnie starliby obu muzyków z powierzchni ziemi… opis dystrybutora
premiera??? – Toż to film “stary jak świat”:)!
Liczący pół wieku film Billy’ego Wilderera jest wspaniałą rozrywką na ponure jesienne dni!
Uwielbiam tę komedię i co jakiś czas chętnie do niej wracam. Tu (na stronie filmu) jak widzę z klasyfikacją gatunkową lekki problem… Myślę, że te pół wieku temu twórcy takiego problemu nie mieli. Według mnie to przede wszystkim komedia z elementami sensacji. Mistrzowski popis aktorstwa komediowego w wykonaniu Lemmona i Curtisa. Jednak Lemmon chyba jest lepszy!
No i oczywiście Marilyn Monroe – niezapomniana gwiazda tamtych lat!
Jestem akurat w trakcie czytania ksiązki Curtisa: "American Prince. Memoir and Biography" i dzisiaj czytałam ten fragment jego wspomnień, w którym opowiada o tym filmie. Curtis najbardziej wspomina współpracę z Wilderem (urodził się w Suchej, w Polsce; wyjechał do Californi po objęciu władzy przez Hitlera), kaprysy Monroe, problemy Lemmona z ubieraniem damskich strojów…
Co do gatunków, to myśle, że te pół wieku temu twórcy, do Twoich propozycji, dołozyliby jeszcze romans (a jakże :)) i musical. Z thrillerem to chyba niewielka przesada, fakt.
A film jest, moim zdaniem, nie tylko na ponure dni :) Wspaniała rozrywka i fantastyczna gra aktorów, o których wspominasz.
P.S.
Prawdę mówiąc ksiązki "American Prince" nie czytam :) Jako, że mam wydanie audio, to słucham jej sobie w samochodzie. Żadna rewelacja, jeśli mam być szczera. Za bardzo plotkarska, jak na mój gust :) Tony Curtis plotkuje o wszystkich gwiazdach, z którymi się stykał, a że zaczynał w latach czterdziestych, to ma o kim i o czym plotkować :)
O polskim pochodzeniu Wildera coś mi się „obiło”, a Sucha Beskidzka bardziej kojarzy mi się z karczmą „Rzym” i „Panią Twardowską” :)! Ale to tak na marginesie. Swego czasu trochę o Marilyn Monroe też czytałam, ale podobnie jak Ciebie, cała ta plotkarska otoczka raczej mnie nie zajmuje:-)! Tylko w dalszym ciągu nie rozumiem dlaczego przy filmie pojawia się „Premiera: 2010-01-22 (Polska)”???
Pozostałe
Super komedia! – Zrobiona ze smakiem i klasą. Nieśmiertelna!