Eric Sloane zgadza się na nielegalną walkę z tajlandzkim mistrzem Tong Po, w której ginie z jego ręki na oczach młodszego brata. Kurt widząc, że nie może oczekiwać pomocy od miejscowej policji postanawia na własną rękę pomścić brata. By mieć jakąkolwiek szansę w walce z Tong Po musi przejść morderczy trening pod okiem… zobacz więcej
Eric Sloane zgadza się na nielegalną walkę z tajlandzkim mistrzem Tong Po, w której ginie z jego ręki na oczach młodszego brata. Kurt widząc, że nie może oczekiwać pomocy od miejscowej policji postanawia na własną rękę pomścić brata. By mieć jakąkolwiek szansę w walce z Tong Po musi przejść morderczy trening pod okiem mistrza Duranda. Asmodeusz
SPOILERY!!! Zrujnowane dzieciństwo. Jak można było tak zbeszcześcić klasycznego Kickboxera? I to jeszcze ze współudziałem Van Damme’a! Nic tu się nie trzyma kupy. Zero wprowadzenia (Kurt nagle pojawia się u Tong Po), zero wyjaśnień pobocznych wątków (skąd Kurt nagle kręci z policjantką? czemu Durand jest amerykaninem? co to za tajskie dzieciaki podczas treningu? i wiele innych WTF momentów), płaska muzyka poprzeplatana współczesnymi rapowymi bangerami, które w kompozycji nijak oddają klimat scen (chyba tylko jeden trening dobrze się oglądało; ten ze scenami przy zachodzącym słońcu), no i wisienka na torcie – aktorstwo (ja rozumiem, że wzięto do filmu różnej maści mistrzów MMA czy innego karate, ale chyba na "acting 101" to oni nie chodzili).
To, czym mógł się ten film wybronić to sceny walk, bo skoro mamy tu prawdziwych fighterów, to można by spodziewać się nie lada kopaniny. Niespodzianka – znowu kicha! Walki ze statystami wyglądają bardzo słabo, kamera stara się zbytnio nie ruszać, ale widać, że Moussi robi co może żeby nie skrzywdzić "tajskich zbirów". Końcowa walka woła o pomstę do nieba. Przede wszystkim jest za długa, Bautista już chyba dłużej nie potrafił "grać" stojąc w miejscu lub przeskakując z nogi na nogę, bo walki w jego wykonaniu jest jak na lekarstwo. Amatorszczyzna.
Jean-Claude Van Damme również nie popisał się swoją rolą. Widać, że jak na swój wiek ma formę i umiejętności, ale niestety kiepskie aktorstwo znowu dało o sobie znać. Sceny treningów i te w końcowej walce jako sekundant kompletnie rozpraszały uwagę od walki; przecież ten facet odegrał rolę Sloane’a w ’89! Powinien ogarnąć, że to co tu oglądamy to jakaś pomyłka…
Na plus cameo Michela Qissi, czyli oryginalnego Tong Po w scenie w więzieniu (chyba, że go źle rozpoznałem, bo nie widzę w napisach końcowych). Miły uśmiech w stronę fanów.
Koniec końców daję 3/10. Nie polecam nikomu, chyba że chcecie porównać z nieśmiertelnym klasykiem.
Ta strona powstała dzięki ludziom takim jak Ty. Każdy zarejestrowany użytkownik ma możliwość uzupełniania informacji
o filmie.
Poniżej przedstawiamy listę autorów dla tego filmu:
Pozostałe
Proszę czekać…
A to już było ! No cóż jak bym nigdy nie oglądał pierwowzoru to kto wie ? Ale niestety to tylko powtórka z rozrywki kopanej …finał i cała reszta przewidywalna i nudna ! ;) Nie w moim guście !