"Błogosławiony ten, co nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego faktu w słowa."
Julian Tuwim
xD
> korfu o 2008-11-19 18:11 napisał:
> wlasnie zamierzam sie wybrac z moja polowka na premiere 28 listopada o ile sie
> nie myle i licze na duuuuzo smiechu :)
> dumond o 2008-11-20 11:54 napisał:
> z tego co piszesz szcześcia Ci w życiu nie brakuje,ale ten film zdecydowanie
> odpowiada na tytułowe pytanie
w sumie to nawet śmieszne jest.. taka pasjonująca wymiana zdań ;)
widać, trafił swój na swego… o, i tu nawet: http://fdb.pl/osoba/22880-mike-leigh/temat/16577-nowe-filmy
lol
oskarowe kuszenie rozpoczęte… – naprawdę uwielbiam will’a. jak mało kto potrafi w ciągu jednego roku zagrać idiotę, bohatera i "zwyczajnego-niezwyczajnego" chłopaczka z przedmieścia. nie chcę głupio sondować, ale coś tak czuję po trailerze, że szykuję się kolejny oskarowy wyciskacz łez i pieniędzy…obym się nie mylił ;)
Ja już po seansie, który zaczął się o godz. 0:07 ;) Dogłębniej wyrażę się jak nieco ochłonę, choć tak czy owak dostałem właściwie wszystko czego mogłem się spodziewać po serii Bonda z fenomenalnym Craig’iem.
Niestety tylko moje kino mnie zawiodło, które obwieszczało, że "o 0:00 pojawi się prawdziwy Agent JKM 007"… niestety ani agenta, ani nawet magicznego "Nazywam się Bond, James Bond", tego wieczoru nie uraczyłem.
POLECAM!
> zinnn o 2008-10-26 02:19 napisał:
> gra aktorska świetna, ale nie kupuję tego, że po małym sennym miasteczku przez
> cały film dwóch, a później trzech angoli biega z gunami, zabija ludzi i jeszcze
> mają czas na wylewne gadki.
co tu jest do kapowania? w ogóle co to za fanaberia? w sumie nie spodziewałem po Twoim pierwszym poście jakiegoś głębszego uzasadnienia, ale czy takie spłaszczenie przez Ciebie historii tragizmu i cynizmu całej sytuacji w jakiej znaleźli się przyjaciele-zabójcy nie jest już przesadą?!
otóż jest i dlatego ostrzegam potencjalnych czytelników tego posta, że autora tego tematu "MOŻNA, ALE NIE WARTO" słuchać…
;)
> AnuSs_ o 2008-10-23 20:26 napisał:
> Poza tym strasznie denerwujące jest, kiedy poruszając się codziennie po Londynie
> widzą postery Piły 5 :|
o matko! doprawdy straszne masz życie…
obraża mnie Twój styl pisania, więc szkoda dalej dyskutować. płaski jesteś i tyle.
> centralny o 2008-10-12 15:31 napisał:
> nie ma w tym filmie ukazanych żadnych archetypów ludzkich zachowań,
nie rozumiem tego sformowania. o co Ci chodzi? skąd takie oczekiwania?
> przede wszystkim za dużo długich ujęć, którym nie pomaga muzyka Beethovena
dla mnie akurat długie ujęcia były wartością samą w sobie i takim znaczkiem firmowym van santa, który historie filmuje niemal jak dokument, obserwując krok-po-kroku upatrzonego bohatera.
dzięki temu cała, skądinąd dramatyczna historia masakry (doprawiona muzyką klasyczną), nabrała pewnej poetyckości i szlachetności. nuda była tu raczej tylko efektem ubocznym, a dużo bardziej chodziło o wyciszenie, spowolnienie tempa, większe skupienie się widza na tym "kogo" widzi, a nie "co" widzi i jego stopniowe "wejście" w taką sytuację.
> aktorska sztuczna, ludzie poza szkołą jakoś tak obojętnie się zachowywali i
> rozmawiali ze stoickim spokojem o tym co się dzieje w szkole, chodzi mi o syna z
> ojcem, zachowują się tak jakby nic ich nie ruszało, a inni wybiegający ze szkoły
> lub biegający po szkole jakby sobie uprawiali jogging.
na szczęście nie mam doświadczeń z kolegami wparowującymi z karabinem do szkoły, ale
intuicja mi podpowiada, że trudno oczekiwać jednej konkretnej reakcji, tak jakby to była ewakuacja w razie pożaru. nie zapomnijmy, że prawdziwa masakra w Columbine, była jedną z pierwszych w USA, czyli wtedy gdy nie było jeszcze psychozy strachu, nie było wykrywaczy metali w szkole, nie było instrukcji ucieczki etc… dlatego spektrum zachowań mogło być naprawdę szerokie – od tych racjonalnych, histerycznych, po lekceważące i ofensywne. oprawcami byli przecież rówieśnicy, nie żadni zamaskowani mordercy, więc instynkt samozachowawczy mógł niejednokrotnie zawieść. van sant według mnie podszedł więc do sprawy uczciwie – sportretował możliwie występujące reakcje.
>Najlepszy jest niejaki
> Beny (taki Murzyn w żółtej koszulce), który słysząc strzały, widząc
> joggingujących ludzi… on spokojnym krokiem porusza się po korytarzach
> świadomie zmierzając w kierunku huków strzałów, tylko po to aby zostać
> zastrzelonym… buhaha
już chyba bardziej tego spłaszczyć nie mogłeś. no cóż.. taki już masz jak obserwuję powierzchowny styl pisania.
>W porównaniu z Estońską "Naszą klasą", "Słoń" nawet na
> ocenę nie zasługuje.
nie uważasz, że to trochę głupie porównywać film sprzed 5 lat z filmem z ubiegłego roku, czyniąc z tego zarzut?
mizeria. biedna liv, musiała przez połowę filmu przeczołgać się w krzakach, a jej facet zachowywał się jakby był zamieszany w to wszystko. w dodatku gra obojga przypominała bardziej poranek skacowanego alkoholika niż realną histerię i strach. dużo płaczu, dużo krzyku, a przecież to były tylko zwykłe maski. ;)
4/10
Niemcy rozliczają historię… niestety. – I w tym wypadku, dość marnie. "Fala"jest kolejnym przykładem pustego pukania się w pierś niemieckich reżyserów z dość błahym morałem, gdzie niewinny szlachetny eksperyment, w rezultacie obraca się przeciwko jego twórcom. Fabuła rozczarowuje – i mimo, że oparta na pseudofaktach – jest wystarczająco przewidywalna i w ogólnej wymowie, nader przypominająca germański "Eksperyment" i "Edukatorów" zarazem.
Naprawdę trudno tu doszukać się elementów – spodziewanej ze strony autorów – refleksji na temat wizji współczesnego totalitaryzmu. W zamian dostajemy, mało prawdopodobną dawkę hipisowskiej propagandy, która w przeciągu 7 dni urasta do rozmiarów, co najmniej kampanii "Heyah". ;) Przeraza naiwność, uproszczenie i wiara reżysera, że do odrodzenia faszyzmu wystarczy kilka dni, charyzmatyczny przywódca i sekciarska socjotechnika… na całe szczęście nie.
Średniawa, 5/10
Proszę czekać…