Aktywność

Point de fuite (1984)

Nakręcone dla żartu, bo Ruiz się z kimś założył. No i fajnie, ja to szanuję, ale czy od razu trzeba się tym komukolwiek chwalić? Nuda, panie, nuda.

Kingsman: Złoty krąg (2017)

Klasyk – film tak pędzi do przodu i jest tak napakowany atrakcjami, że brakuje mu jakiejkolwiek dynamiki. Jedyne, co się wyróżnia, to żałosny epizod Eltona J.

To przychodzi po zmroku (2017)

Zwyczajowo ponarzekałbym na jumpscare’y, ale mi się nie chce. Za bardzo wciągnąłem się w przygody tej fajnej paczki. I tyle emocji w końcówce!

Na pokuszenie (2017)

Ładne, można się pogapić, grają też fajnie, ale bardzo to zwiewne i do tego za krótkie – kilka scen ewidentnie potrzebowało więcej czasu, by wybrzmieć.

Trzy korony marynarza (1983)

Opowieść o opowieści w ramach opowieści. Całkowicie oryginalna rzecz ze znakomitymi zdjęciami, ale czy naprawdę musiała być AŻ TAK usypiająca?

13 Tzameti (2005)

Realizacyjna surowość bardzo mu służy (fajerwerki przeszkadzałyby w utrzymaniu napięcia), ale w rozwodnionym zakończeniu wychodzi z reżysera debiutant.

Ostatni ląd (2016)

Wszystko pięknie, ładne zdjęcia, cudny dźwięk, ale film mi się tu kończy, a ja pytam "To tyle? Naprawdę nie ma tu żadnej metafory, żadnej większej głębi?".

Mięso (2016)

Sam nie wiem, niby ciekawe i odpowiednio krwiste, ale te wszystkie typowo nowomodne, młodzieżowe ekscesy formalne strasznie mnie wymęczyły (#starość).

Gdy zapadnie zmrok (2016)

Takie filmy o relacji sztuki i rzeczywistości tygryski lubią najbardziej. Genialne (tak!) ostatnie ujęcie.

Ornitolog (2016)

Na granicy żartu i poważnej religijnej refleksji urodziło się takie oto cudeńko. pisze podśpiewując piosenkę z napisów końcowych

Proszę czekać…