Bardzo mieszane uczucia. – Z jednej strony miałem, to co oczekiwałem, czyli świetne efekty i dużo rozwałki przedstawione scenami, zrobionymi na bardzo wysokim poziomie, mnóstwo, ale to mnóstwo dopracowanych detali. Z drugiej strony, co nie przeszkadzało mi w pierwszej części, przeszkadza tutaj bardzo – scenariusz, a głównie idiotyczne sztuczne wątki i denny humor. Kurde no, część pierwsza wydaje mi się teraz jeszcze bardziej fajna, patrząc na dwójkę wydaje się w pełni spójnym, świetnie zgranym filmem i z kilkoma scenami humorystycznymi, które były fajne i nie żenowały. A co jest jeszcze gorsze? Poziom dzisiejszej widowni i to może przez nią takie scenariusze powstają, bo skoro się śmieją z tandety, to po co się wysilać, co nie? Jest scena, gdzie ten Leo gania z paralizatorem, po czym upada na glebę ze strażnikiem i w ten sposób sam siebie poraża i wtedy widownia tak się śmiała, jakby to była najśmieszniejsza scena jaką w życiu widzieli. Sceny walk były fajowe, ale było za dużo Deceptikonów, niektóre pojawiały się dosłownie na moment, żeby zaraz zginąć, przez co nawet trudno było powiedzieć jak się który nazywa. Devastator, który chyba miał być takim smaczkiem transformerowym, dostał zdecydowania za mało czasu ekranowego, nawet nie był pokazany na dłużej w pełnej okazałości. Początek filmu mi się podobał, akcja była zgrana, dynamiczna, bez debilizmów. Później jednak gdzieś zatracono ten fajny styl z jedynki, który na początku podczas walki w Szanghaju poczułem – to było świetne. W pierwszym filmie Transformersy były robotami, które mówiły, strzelały, transformowały się i walczyły na linii Deceptikony – Autoboty. A w tym filmie, o jej, starzeją się, robot-staruszek chodzi z laską na wzór człowieka, jadąc tak dalej w trójce będą nosić okulary i uprawiać seks. Nie podobał mi się również ten Faraon Deceptikonów, a głównie jego siedziba, gdzie nowe roboty powstawały z jakiegoś śluzu. Ktoś zaczął narzekać, bardzo niesłusznie, że nowy Terminator Harvesterem zamienia się w Transformersy, co było oskarżeniem bardzo niesłusznym, nawet do tej nagonki w pewnym momencie dołączył się Michael Bay. A co widzę w filmie "Transformers: Zemsta upadłych"? T-X :) A z takich głupot to jeszcze była całkowicie nieśmieszna, a z założenia dla tępej widowni, matka biegająca po campusie pod wpływem ciasteczek, ogólnie campsuowy wątek można było fajniej przedstawić. Duży plus za plakat "Cloverfield" w pokoju. Na koniec się jeszcze czepne… W kosmosie nie słychać dźwięków, mimo to Deceptikon przczepiony do satelity coś tam gada na głos. A przy okazji to jeszcze te 'niebo', a tam Autoboty, what the fuck!!! No dobra, minusów jest sporo, a są plusy? Pewnie, że są. Ogromny plus za jeszcze lepsze wyeksponowanie Megan Fox, po tym filmie, ci co mieli wątpliwości, z pewnością przyznają rację w lokowaniu jej na wysokich miejscach wśród najseksowniejszych lasek Hollywoodu :) Aktorsko druga część wypada dobrze, zwłaszcza Shia aczkolwiek mam wrażenie, że w poprzedniej bardziej się starał. Efekty jak już pisałem, świetne, dopracowane w najmniejszym szczególe. Patrząc na obraz wierzy się, że te Transformersy były na planie razem z aktorami, a w rzeczywistości ani jednego. Była dobra muzyka, świetne efekty dźwiękowe i ich montaż, ale to nic nowego w porównaniu z jedynką.
Ocena 5/10 (Po pierwszym seansie, pójdę drugi raz, a może i trzeci raz żeby zweryfikować opinie i naoglądać się rozwałki.)
Tyle, że to właśnie WETA robi efekty do "Avatara" i trudno, żeby cokolwiek w niedalekiej, tak sądzie, przyszłości to przebiło. Od 2001 roku ILM zrobiło się bardzo małe, gdy świat zobaczył Golluma, później był King Kong, a teraz świat w "Avatarze". Oni ciągle ewoluują.
W ILM mamy CGI. Pierwsze przełomowe efekty to "Terminator 2" (1991) i "Jurassic Park" (1993) i niestety do dziś żadne CGI nie przebiło tamtego, ani żadna technika nie była tak rewolucyjna. Przez to chyba, że ich marka jest uznana, nie wysilają się za bardzo, żeby świat czymś zaszokować. Robią świetne efekty, są rzemieślnikami wspaniałymi, ale to tylko tyle.
> angela27100 o 2009-06-24 17:24 napisał:
> sztuczne manekiny
To coś jak "cofnąć się do tyłu".
Co napiszę, z pewnością byłoby powtórzeniem zachwytów innych nad wszystkim co się dzieje związane z filmem.
Opisów scen, co jest rzeczą oczywistą czytać się nie powinno, więc tego nie zrobię. Czytałem komentarze, z których najbardziej podobało mi się stwierdzenie, że "Avatar" wygląda tak jakby James Cameron stworzył nową planetę i zabrał na nią kamerę. Film z pewnością przebije nawet te największe oczekiwania wobec niego.
Jako ciekawostkę napiszę, że prawdopodobnie będą to najwspanialsze efekty, jakie kiedykolwiek stworzono, a z którymi marka ILM praktycznie nie ma nic wspólnego.
Też nie wiem co mają do Nero, ukazany dobrze, zagrany bardzo dobrze, a nie był to najważniejszy w filmie wątek, którym było poznanie rzeczywistości Star Treka i przedstawieniu załogi, zapoczątkowaniu między nimi więzi.
Najsłabszym elementem filmu był brak negatywnych cech, przez co recenzenci musieli wymyślać takie głupoty, że Nero to najsłabszy element filmu :)
Chyba jednak to nie jest animacja, montion-capture będzie, ale dla fantastycznych postaci jak Golum we "Władcy pierścieni". Dziwne, bo byłem przekonany, że robią animacje. Coś mi się faktycznie pomieszało :)
Głupie pytanie, oczywiście, że R. Wyobrażacie sobie, że koleś z wyglądu typu Mickey Rourke zamiast "Ja pierdole, ale mnie kurewsko ręka boli", powie (pod PG-13) "Auu, boli, w życiu mnie bardziej nie piekło" czy coś w tym stylu. Albo mgiełki krwi będą zamieniane na biały kolor. Się jeszcze okaże, że ludzie przestaną krwawić, a ew. złamania otwarte zamienią na zamknięte itp.
Najgorsze jest to, że wersja PG-13 może powstać bez zgody Stallone’a, który nie jest producentem, a więc po skończeniu zdjęć, mogą go np nie wpuścić do montażowni i olać jego zdanie na temat ostatecznej wersji.
Po zwiastunie można sądzić iż wyszło dzieło perfekcyjne. A czynników to powodujących jest dużo: budżet, HBO, Steven Spielberg i Tom Hanks i ogólnie od twórców perfekcyjnej "Kompanii Braci". Tylko niestety dopiero 2010, będzie na co czekać.
Yes, yes, yes, yes, yes. Kapitalny zwiastun. Recenzji przed obejrzeniem filmu, na który na pewno idę do kina nie czytam, jednakże widziałem nagłówki i jeden daje olbrzymie nadzieje wobec filmu słowami "Pulp War Fiction".
Ciekaw jestem po co montion-capture, chyba tylko po to, żeby łatwiej było. Ten film przepięknie by wyglądał, co widać po szkicach, gdyby nie był robiony jako animacja. Jednakże nie wątpię, że film będzie bardzo dobry, osadzony w bajkowym świecie i klimacie Tima Burtona.
Proszę czekać…