ja też mam takie jak wilk
ale na jednym kompie mojego kolegi mam białe i do tego podświetlają mi się przeczytane treści na jakiś inny kolor, tak jak na imdb
na moim kompie tego niestety nie ma :(
dodam, że i tam i u mnie jest to firefox 2.0
No, ale mam nadzieję, że to nie jest poważna choroba, z tymi pigułkami? :→
Wy to macie skłonność do patosu z tymi wymaganiami na recenzenta, naprawdę.
Serwis nie jest prowadzony przez zawodowców, a więc i recenzje są użytkowników. Nie widzę nic złego w tym, aby każdy mógł pisać. I tak mało kto się garnie – zaledwie kilka osób z potężnego grona.
W przypadku ocen recenzji należy wziąć pod uwagę fakt, iż z różnych powodów ktoś kwalifikuje je jako: użyteczna/nieużyteczna, choćby dlatego, że widział film, który krytyk spuścił z wodą w kiblu, a jemu jak raz się podobał.
Na użyteczność recenzji wskazuje również inny czynnik: ilość ocen=zaangażowanych emocjonalnie czytelników.
Która recenzja wywarła większy wpływ na otoczenie?
Czy taka, która ma 2 pozytywy (albo żadnego głosu), czy taka, która ma 20 opinii, z tego 30 na tak?
Nie każdy musi się zgodzić z recenzentem, ale fakt, że przeczyta do końca świadczy o tym, że piszący zdolny jest ściągnąć uwagę odbiorców.
> zuczek o 2006-12-27 19:55:52 napisał:
>
> Bóg się rodzi karp truchleje.
W Nowy Rok?? :-~
No, to masz niewielkie wymagania. Bo oni tańczą raczej po amatorsku ;-)
Zobacz The Company albo jakikolwiek film z Michałem Barysznikowem czy Gregory’em Hinesem, choćby "Białe noce" :))
Polecam również "Dirty Dancing" z Patrickiem Swayzee, które potrafi tańczyć – uczył się w szkole baletowej na zawodowego tancerza.
A tutaj, dla kogoś, kto ma pojęcie o balecie, to raczej udręka oglądać, jak to już ktoś gdzieś wcześniej napisał.
Moim zdaniem nie chodzi tutaj o pokazanie umiejętności tanecznych, bo tego nie da się nauczyć w weekend, ale to pasję, które potrafi wyrwać człowieka z marazmu.
Zobaczymy :-)
i to w zupełnie niedługim czasie!
Nie wiedziałam, że Mikołaj w dniu urodzin rozdaje prezenty ;-)
Ja bym się na Twoim miejscu położyła i poczekała, aż mi przejdzie :))
Niech się sama znajduje!
8/10 można dać
choć większość tego, co dobre Jackson ściągnął w swojej ekranizacji od Bakshiego.
Uznanie należy mi się za to, że dość sprawnie poradził sobie z taką narracyjną kobyłą. W przypadku Bakshiego to była porażka.
Jako, że ja znam Tolkiena, to muszę przyznać, że podczas oglądania filmu nie miałam zgrzytów, takich jak zazwyczaj przy oglądaniu innych adaptacji dzieł literackich.
Proszę czekać…