@Matejsoner11
Fajna rozwałka… – Fabuła nieshcematyczna, rozwalająca się w pewnych momentach, ale przecież nie o fabułe tu chodzi. Chodzi tu o to, żeby Mariachi rozwalał wszystkich, niczym Pan Smith w "Shoot’Em up", szkoda, że mniej efektownie. Ale Rodriguez dodał do filmu kilka wątków, które mi się kompletnie nie wpasowały (na chuja ta Mendesowa tutaj?). Ale i tak najlepszy był Johnny Depp, z wydłubanymi oczami. Tylko za tą sekwencję jest 5, a nie 4. Bo ten film, choć trwający niewiele ponad 90 minut, chwilami strasznie się dłużył, sceny kacji, pod koniec, cienko wykonane, a sama postać Mariachiego jakby zepchnięta na drugi plan. Szkoda, bo Banderasowi wychodzi granie tej postaci jak żadnej innej.
5/10
Groteska… – Groteska w nowobogackim stylu. Patrick morduje, gwałci, pojedynkuje się na wizytówki, a to wszystko w atmosferze absurdu (apogeum osiągnięte pod koniec, kiedy następuje totalnie przerysowana rozwałka i monolog Bale’a przez telefon, świetne). No i fajna końcówka, wyraźnie sugerująca, że Patrick jest chory psychicznie. A to wszystko uroił sobie z nudów…
7/10
"Okno na podwórze" w wersji soft… – Caruso zdecyodwanie lepiej, niż w "Złodzieju życia". Shia LaBeouf wzbudza nitkę sympatii, jego przyjaciele tak samo. Denerwuje natomiast kilka rzeczy, przede wszystkim to, że twórcy chyba poszli za daleko w kierunku komedii w stylu "Agen Cody Banks", gdzie mądra młodzież próbuje odkryć tajemnice starszego od siebie faceta. Dopiero pod koniec mamy trochę thrillera, ale, niestety, za schematyczne rozwiązania (uprowadzenie matki, "Dlaczego mi pan nie wierzy?"), ale, ogólnie mówiąc, to przyzwoita rozrywka.
5/10
Gniot… – No, drugie "Siedem" to to nie jest…Spodziewałem się taniej rozrywki, na niezłym poziomie, a dostałem taką kichę. Wszystko w tym filmie jest kiepsko wykonane. Począwszy na realizacji, która stoi na dość niskim poziomie, nie zaskakując wizją oraz oryginalnością. Nie ma nawet śladu po klimacie, który powinien towarzyszyć tego rodzaju filmom. Nie wspominam tutaj o bardzo słabej grze aktorskiej, z panią Jolie i panem Hawke na czele. Nie zawodzi głównie młody Sutherland, choć pojawia się na ekranie stosunkowo krótko. Jednym słowem: GNIOT.
8/10 – Głowny atut to na pewno zdjęcia i rola Ralpha Fiennsa. Ale sposób, w jaki przedstawiony jest Schindler pozostawia wiele do życzenia. Jego przemiana z bogatego snoba w wielkodusznego ratownika Żydów wypada mało wiarygodnie. Film troszkę przydługawy, ale nieźle wyreżyserowany.
Niezły… – I to nakręcił gość od "Aż poleje się krew"? Dobra, przejdźmy do rzeczy. Komedie romantyczne miały swój booom w latach 90., kiedy królowały Meg Ryan, czy Julia Roberts. W późniejszych latach nie powstała żadna dobra komedia romantyczna, więc "Lewy sercowy", na tle swoich poprzedników i następców, tak źle nie wypada. No dobra, Sandler trochę nie wyrabia, choć i tak poziom durnoty schował głeboko w kieszeń. Emily Watson trochę za niego nadrabia, ale cóż, dobrą aktorką ona nie jest (opinia oczywiście po tym, co pokazała w tym filmie. Za tę dwójkę haruje niezawodny Hoffman, który każdym jednorazowym wejściem powoduje, że widz zaczyna baczniej oglądać. Jak na półtoragodzinny film, za dużo tu dłużyzn. Ale historia opowiedziana jest niekonwencjonalnie, niekiedy wręcz z przymrużeniem oka. Aha, no i scenariusz nie kuleje tak bardzo, jak to się zawsze dzieje przy tego typu produkcjach. A więc film ten się wyróżnia spośród komedii romantycznych, jednak na tle innych filmów Andersona za cienki w pasie.
6/10
świetny – Von Trier znów mnie nie zawiódł. Czarna komedia z elementami horroru? Genialne u duńskiego reżysera zestawienie. Nieschematyczne postaci (doktor grany przez Jargearda, niby podły sukinsyn, a bdzui sympatię, babcia szukająca duchów, jej trochę niewydarzony synalek, no i para niedorozwiniętych dzieciaków, które wydają się wiedzieć więcej, niż inni). Zdjęcia, oczywiście, zgodne z zasadą Dogmy, czyli kamera podąża za akcją, a nie odwrotnie, a przede wszystkim świetny klimat, dawno nie widziałem w filmie tego typu takiego ponurego, a zarazem wciągającego klimatu. Kilka dłużyzn niestety też się trafiło, a czasami wydawało mi się, że niektóre wątki są zbyt rozbudowane (romans dwójki lekarzy), ale to wszystko równoważy kilka zabawnych sytuacji (hipnoza zamiast narkozy, coś dla nazszej biednej służby zdrowia).
Ogólnie mówiąc, jeden z najlepszych mini-seriali europejskich, jakie powstały.
Drugi najlepszy film Lee – Spike Lee zrobił co należy. Nakręcił film o napięciach rasowych. Film wielce niedoceniany i prawie zupełnie zapomniany. Film ze świetnym Dannym Aiello, z przekazem, że nie raz warto się pojednać (wynikiem tego, ze żyć w niezgodzie, w dodatku w napięciu rasowym, jest scena demolki sklepu). A już kompletnie szokująca jest scena ostatnia, w której chłopak, jak gdyby nigdy nic, przychodzi sobie do szefa po wypłatę, choć dzień wcześniej, z jego inicjatywy, szef stracił cały dobytek. Takimi paradoksami film Lee jest usiany, jak dobra kasz skwarkami. A na koniec mamy swego radzaju hołd, w postaci przytoczenia cytatów słynnych bojowników o prawa Afroamerykanów: Luthera Kinga i Malcolma X.
9/10, drugi najlepszy film Spike’a (po "Morderczym lecie"). Polecam.
Kosiarka się przydaje… – Klasyk gore w najlepszym wydaniu (czyli na VHS). Co z tego, że fabułka prosta jak budowa czołgu T55, co z tego, ze słabe akortswo. Na takie rzeczy w tego typu filmach nawet nie powinno się zwracać uwagi. Najważniejsze są coraz krwawsze, im dłużej trwa seans, sceny, coraz wymyślniejsze sposoby ubijania zombiaków (kosiarka, mikser do owoców) oraz genialny czarny humor.
7/10
Rozczarowanie – Kolejny film Mendesa, który mnie rozczarował, drugi po "Jarheadzie". Mają rację Ci, którzy mówią, że fabuła jest zbyt banalna, by ten film mógł być czymś więcej, niż rozrywką na niezłym poziomie. Tak sztampowego zakończenia dawno nie widziałem (przewidziałem je piętnaście minut przed końcem). Ocene ustawia w pionie wspaniała oprawa wizualna i świetne zdjęcia. Aktorsko też nie było źle, wkurzał mnie trochę Craig, któremu bardziej chyba służy napinanie mięśni w Bondowskiej serii, niż granie poważnych ról. Newman, Hanks klasa, chociaż ten drugi już dradza objawy spadku formy, której apogeum mieliśmy w "Kodzie…"
6/10
Proszę czekać…