Aktywność

Frantz (2016)

Czasem zza ośmiogodzinnych węgierskich dramatów i Avengersów wyziera do bólu klasyczne, świetne kino. Tu było blisko, ale ostatni akt to straszne męczybulstwo.

Dusza i ciało (2017)

Ostatnie ujęcie powinno trwać 5 min., ale to i tak cudny miks skandynawskiej dziwaczności, komedii z USA i azjatyckiej czułości. Tyle że gadają po węgiersku.

Klient (2016)

Niby Farhadi przeżuwa cały czas tę samą bułę, ale – jak to zwykle u niego – człowiek tkwi w szczegółach.

Fukushima, moja miłość (2016)

Początek dramatyczny, niemal groteskowy w swojej egzaltowanej emocjonalności. Potem lepiej, ale lepsza telenowela to wciąż telenowela.

Drapieżne maleństwo (1938)

Hepburn i Grant są nieziemscy, ale całość wypada tylko umiarkowanie zabawnie, bo niektóre żarty były stare nawet wtedy, a jej bohaterka jest tak nieznośna…!

Pearl (2016/II)

Nieźle, nominacja do Oscara dla filmiku pokazowego nowej technologii. Szkoda, że nie dla jakiegoś filmu.

Zło we mnie (2015/I)

Poszedłem, "bo syn Perkinsa", a tu nagle szczęka mi się zaczęła obluzowywać. Znakomity klimat (muzyka!), brak jumpscare’ów i ciekawe źródło zachowań bohaterki.

Księga dżungli (2016)

Słabe piosenki i za mało Scarlett, ale poza tym to bardzo zacna rzemieślnicza robota. Zwierzaki z komputera lepsze niż prawdziwe.

Igrzyska śmierci: Kosogłos. Część 2 (2015)

Jedna konkretna sekwencja akcji pokazuje, jak dobrze mogłoby być. Wszystko poza tym jedzie na autopilocie.

Powrót do przyszłości III (1990)

Niewątpliwie słabiej (głupawy romans i mniej paradoksów), ale jako przygodówka wciąż sprawdza się bez zarzutu.

Proszę czekać…