Dobrzy aktorzy i dobry początek, ale potem rozmywa się to i rozjeżdża. Zamiast bomb – strzały z kapiszonów.
Początek zapowiada płacz i zgrzytanie zębów, ale im dalej w las, tym lepiej. Nieźle użyte schematy, a mroku chyba tyle, ile dało się wycisnąć z PG-13.
Naprawdę dobre aż do centralnej akcji. Potem twórcy chcą być tak zimni i nihilistyczni, że nie orientują się, że po drodze gubią logikę i sens zachowań postaci.
Film? Hołd bohaterom? Jasełka, nie film. Wykonanie na poziomie "Zabójczych ryjówek". Na miejscu darczyńców pikietowałbym pod domem reżysera i żądał zwrotu kasy.
Ogląda się to jak rasowy akcyjniak – i dobrze. Przeszkadza tylko nadmierna ornamentacja, brak umiaru (dziecięcy chórek i inne takie). Schreiber i Ruffalo super.
Ja rozumiem, że "Barany", ale jeśli przez cały seans obchodził mnie wyłącznie los owiec, to coś tu ewidentnie nie gra.
Może i nie wnosi za wiele w temacie LGBT, ale przecież nie musi, bo jest tak niesamowicie blisko swoich bohaterek. Znakomicie wykorzystany sztafaż melodramatu.
Zacny skandynawski standard, czyli trochę zabawnie, a trochę smutno, trochę z dystansem, a trochę z czułością. Bardzo fajny Gunnar Jónsson.
Może i błyskotka, ale przecież z błyskotek często jest najwięcej radości. Kapitalny Brolin, no i Tatum jako sowiecki gieroj <3 7+
Na początku było trochę humoru i jakoś to jeszcze działało. Potem ukręcili humorowi łeb, a niewinną postronną ofiarą okazał się cały film.
Proszę czekać…