Nie jestem pewien, czy wiem, jaka dokładnie jest różnica między banałem a prostym, potężnym humanistycznym przesłaniem. Ważne, że ten film to wie. Adams znów <3
Mel, ty kocie! Szanuję twórców, którzy potrafią tak sprzedać bezczelną manipulację, bym nie tylko nie marudził, ale wręcz zabrał się z nią bez wahania.
Śmiało, behawiorystycznie o mrocznej stronie amerykańskiego snu o wolności. Świetne elementy baśniowe. Nic dziwnego, że w USA ma status wybitnego dzieła. 8+
Długo zastanawiałem się, co mi nie pasuje i stwierdziłem, że nic. Nerwowe, zadziorne, b. dobre. No a potem jest epilog – za to niepasujące do niczego gunwo -1.
Ostatnie pół godziny to westernowy raj, wcześniej też ok, ale z poważnymi wadami – postać bankiera to niestety wyraz najniższych pokryzysowych instynktów.
Gęsty klimat znakomicie przetykany lżejszymi wstawkami, rewelacyjny pomysł na sięgnięcie do horroru folkowego, ale tak się to dziwnie rozłazi, że nie ogarniam.
Niby wszystko gra i buczy (tempo, płynność, humor), a mimo wszystko oglądałem przez szybkę. Cienką, ale jednak.
150 minut to już chyba górna granica dla takiego walcowania… ale rzecz w tym, że to nie tylko walec – jakimś cudem przebija się tu rozwaga, uczucie. Klasa.
Surowa, smutna rzeczywistość, ale i w niej znalazło się miejsce na trochę oddechu, ironicznego komentarza (Nikodem znakomitym narratorem). Klasa światowa. 9?
Naciągane zawiązanie, potem dużo dobrego klimatu, ale na koniec taka powódź dramatów, zwrotów akcji i klisz, że się prawie utopiłem.
Proszę czekać…