Jestem dużo większym chłopcem. Bliżej mi do emerytury niż wieku średniego, a film mi się w miarę podobał. Uważam ocenę trzy za niesprawiedliwą.
Może Cameron poszedł wreszcie po rozum do głowy i nie chce tego dalej ciągnąć Chyba sobie zdał sprawę, że wpadł w pułapkę jednej franczyzy. Mnie to wcale nie smuci.
W odcinku Lisa Marie (niestety na krótko), czyli eks Tima Burtona i babka, która zagrała kosmitkę z wielkim łbem w "Marsjanie atakują". Tony Plana w roli psychola świetny. Odcinek ma fajny mroczny klimat.
"Chciałem cię wyciągnąć z bagna, jesteś miłą dziewczyną…" – powiedział klient do Giny pod przykrywką. Odcinek z wątkiem politycznym. Niezły, ale szału nie ma.
Nie ma Caitlin i atmosfera od razu wraca na lepsze tory. To nie jest wysoki poziom, ale przynajmniej byli Izzy i Manny i… "Dobry, zły i brzydki." Wyszło komediowo.
Jakoś nie widzę Sonny’ego w roli żonkosia piosenkarki. Wątek jego małżeństwa z Caitlin zaczyna nudzić. To nie mogło się udać.
Jak Sonny o nim wspomniał, to przypomniało mi się, że członkiem obsady był też… Elvis. Co się z nim stało? Sam odcinek dobry. Na plus Lori Petty i Iman. Naiwność Caitlin poraża. Nie wiedziała na co się pisze wychodząc za tajniaka?
Kolejny odcinek, który mi się średnio spodobał. Jakiś zjazd. Klimaty azjatyckie nie należą do moich ulubionych. Mimo że Castillo wysuwa się tu na pierwszy plan, nie pykło.
Pierwszy odcinek z przyszłą panią Crockett. Ten wątek nigdy mi się nie podobał. Sheena Easton jako aktorka jest taka sobie. Lepiej wyszła jej piosenka do jednego z Bondów – "Tylko dla twoich oczu". Sonny z tym ślubem wyskoczył jak Filip z konopi i po jaką cholerę po takim czasie zawraca dupę Ginie? Tłumaczy się przed nią po co? Przecież od dawna nie byli razem.
Izzy i Noogie chyba po raz ostatni razem. Uwielbiam ich. "I feel good"… czyli odcinek nakręcony dla jaj. Śmieszny, niepoważny, ale podoba mi się. Średnia 4,5 na IMDb to żart. Młodziutki Chris Rock uroczy, szkoda że nie kontynuowano jego roli w kolejnych odcinkach.
Proszę czekać…