Gdy po połowie już wiadomo, o co chodzi, to właściwie nie ma tu już nic więcej. Ładne, momentami wzruszające (końcówka) – i tyle.
Świetny Hanks, jeszcze lepszy Rylance. Super montaż i sporo klasycznych spielbergizmów. Na drugim biegunie – parę wpadek i fatalna ostatnia scena. 7+
Esencja kina – definiowanie postaci przez działanie, nie przez gadanie. A w ogóle to wygląda jak wysokobudżetowy arthouse – długie ujęcia oczu Toma Hardy’ego <3
Zachęca do główkowania i wygląda zjawiskowo, jednak w tym wyrafinowanym koncepcie trochę brakuje mi emocjonalnego punktu zaczepienia. Intryguje, ale na zimno.
Najlepszy, gdy śmieszkuje i śledzi szkolne gierki i romanse. W sekwencjach akcji, szczególnie w końcówce – sztampowy.
Po szalonej pierwszej połowie myślałem, że nawet prawie 10/10, ale finałowy pojedynek jest tak bardzo egzystencjalny, że aż mu bokiem wychodzi.
Ten moment, gdy dwóch nieustępliwych gości, dotychczas stojących po przeciwnych stronach barykady, nawiązuje nić porozumienia – esencja klasowego kina akcji.
Prawie 9. Creepy as hell. Młodszym dzieciakom bym nie puszczał, chyba że dbałbym o nie jak rodzice o Koralinę.
Mocny, nie przeczę. Z wieloma momentami. Ale też nieco przegadany. Ogólnie coś jest nie tak z tymi zamerykanizowanymi filmami Bonga, gorszy rytm opowiadania.
The Edgar Wright Movie Explosion. "Scott Pilgrim" lepszy, ale hej, w którym innym filmie strzelaniny były zsynchronizowane z soundtrackiem?
Proszę czekać…