Benjamin Braddock skończył szkołę i przyjechał na wakacje do rodziców. Spotyka panią Robinson, odwozi ją do domu i zaczyna się ich romans. Przypadkowo dowiaduje się o ich związku córka pani Robinson i zaczynają się komplikacje. Początkowo Benjamin próbwał odsunąć od siebie Elanie Robinson, którą rodzice wybrali mu na żonę, ale z czasem zauważa, że jest w niej rzeczywiście zakochany. Anonimowy
Przepraszam was bardzo, ale komedii w nim tyle, co kot napłakał. A tak poza tym – klasyka. Do tego wspaniała muzyka Simon and Garfunkel. Czy mi się tylko wydaje, czy Dustin Hoffman w tym filmie na młodziana raczej nie wygląda?
Niby fajny, ale… 7/10 – Muszę przyznać, że zaraz po seansie byłem rozczarowany i wystawiłem 6/10. Ale dziś jak się zastanowiłem to film zasługuje na więcej. Choć mnie i tak rozczarował, spodziewałem się czegoś, hmm… głębszego.
Byłem tym filmem zainteresowanym od jakiegoś czasu, głownie dlatego, że w jakimś innym filmie czy serialu usłyszałem określenie "mrs robinson". Wiedziałem co ono oznacza i wiedziałem, że jest z piosenki. Postanowiłem wygooglać tekst, żeby zobaczyć skąd to się wzięło i wtedy przy okazji znalazłem ten film. Stwierdziłem, że trzeba kiedyś obejrzeć.
No i właśnie maiłem nadzieje, że ten wątek romansu z panią robinson będzie jakoś lepiej, ciekawiej pokazany, a był on tylko tłem dla dalszej akcji. Kolejna rzecz, która mi się nie podobała, to elementy komediowe. Może coś ze mną nie tak, ale dla mnie większość była bardziej idiotyczna niż śmieszna.
A co do pozytywów to już wszyscy powypisywali, to nie będę powtarzał bo ze sporą częścią się zgadzam.
> Darth_Artur o 2009-09-02 16:05 napisał:
> Muszę przyznać, że zaraz po seansie byłem rozczarowany i wystawiłem 6/10. Ale
> dziś jak się zastanowiłem to film zasługuje na więcej. Choć mnie i tak
> rozczarował, spodziewałem się czegoś, hmm… głębszego.
>
> Byłem tym filmem zainteresowanym od jakiegoś czasu, głownie dlatego, że w jakimś
> innym filmie czy serialu usłyszałem określenie "mrs robinson". Wiedziałem co ono
> oznacza i wiedziałem, że jest z piosenki. Postanowiłem wygooglać tekst, żeby
> zobaczyć skąd to się wzięło i wtedy przy okazji znalazłem ten film.
> Stwierdziłem, że trzeba kiedyś obejrzeć.
>
> No i właśnie maiłem nadzieje, że ten wątek romansu z panią robinson będzie jakoś
> lepiej, ciekawiej pokazany, a był on tylko tłem dla dalszej akcji. Kolejna
> rzecz, która mi się nie podobała, to elementy komediowe. Może coś ze mną nie
> tak, ale dla mnie większość była bardziej idiotyczna niż śmieszna.
>
> A co do pozytywów to już wszyscy powypisywali, to nie będę powtarzał bo ze sporą
> częścią się zgadzam.
Dla mnie ABSOLWENT jest śiwietny bez żadnego ale. Pewnie, że trzeba wziąć poprawkę na to, kiedy film powstał… Mimo to bez wahania wystawilam 9/10. Muzyka "przypieczętowała" tę decyzję:)!
Pozostałe
Materiał na Oskara. Ciekawe, że ten film można obejrzeć jako komedię, dramat lub film niejednoznaczny, do głębszej interpretacji. Dla mnie to była przede wszystkim komedia, z mroczniejszymi nutami. Świetnie się bawiłem oglądając różne niezręczne potknięcia głównego bohatera, a później chaotyczne, a może nawet sprzeczne z logiką wydarzenia.
Praca kamery jest naprawdę wybitna i samo to może być przedmiotem analizy. Doceniam również jak wyraźnie aktorzy mówią, a nie jak często dzisiaj mamroczą coś pod nosem.