Rok 2035, Ziemia jest wyludniona. Wyginęło 99% ludzkiej populacji. Ci, którzy przeżyli, schronili się w specjalnych podziemnych konstrukcjach. A wszystko to za sprawą szaleńca, który w 1996 r. wprowadził śmiertelnego wirusa. Jedyną szansą na przezwyciężenie zarazy jest zdobycie pierwotnej, nie zmutowanej wersji wirusa, dzięki której będzie możliwe przygotowanie serum. A tego dokonać można tylko w jeden sposób, wysyłając w przeszłość posłańca, który zdobędzie próbkę. Jest to misja niezwykle niebezpieczna, dlatego są do niej wybierani „ochotnicy” z więzień przyszłości. Jednym z nich jest Cole (Bruce Willis). Zostaje on jednak przez przypadek wysłany do roku 1990. Trafia do szpitala psychiatrycznego, gdzie poznaje dwie osoby, które odegrają w jego życiu ogromną rolę: doktor (Madeleine Stowe) i szalonego (Brad Pitt). Sześć lat później, bezpośrednio przed zakażeniem wirusem, Cole znów wraca „do przeszłości”, by dotrzeć do radykalnej organizacji „12 małp”. Anonimowy
http://garretreza.pl/12-malp/ Powtórka. Terry Gilliam bawi się motywami podróży w czasie i determinizmu. Fabuła ma niezłe tempo, jest też różnorodna.
@Garret_Reza_fdb Fabuła, klimat i postacie jak najbardziej na plus. Co nie zmienia faktu iż jest troszeczkę nudnawy i przez to nasza ocena wynosi zaledwie 6/10. Ale za to w napisach końcowych raczą nas fenomenalną piosenką, którą po prostu uwielbiam. Chodzi mi tutaj o Louisa Armstronga i jego pamiętne na wieki "What a Wonderful World".
Pozostałe
No i dobra. Obejrzałem ten film po raz chyba dziesiąty. Nie zmieniam zdania, film jest rewelacyjny oczywiście. Doskonałe wykorzystanie przez Gilliama potencjału takich sław jak Willis, Pitt, czy Madeleine Stowe. W tym to akurat mój ukochany reżyser jest mistrzem. Nic dziwnego, że garną się do niego najlepsi. Do tego scenariusz, scenariusz i jeszcze raz scenariusz !!! Ale i tak nie jest to najlepszy film tego reżysera, mieści gdzieś przy końcówce dziesiątki. Ale to i tak jest wyróżnienie.