„Czarny pies” to pełen akcji thriller z Patrickiem Swayze w roli kierowcy ciężarówki, który wciągnięty w niebezpieczny transport nielegalnej broni walczy o życie swoje i rodziny.
przeczytaj recenzję
Kasia i Patryk wracają – zamiast sielanki pojawiają się zazdrość, plotki i seria pomyłek. Kryzys uczucia w tatrzańskiej scenerii wystawi ich związek na próbę, mieszając romantyzm z lekkim humorem.
przeczytaj recenzję
Naukowczyni po zawodzie wraca w Tatry. Brat planuje sprzedaż rodzinnej ziemi i wynajmuje czarującego nieznajomego, by ją przekonał. Plan komplikują uczucia, humor i górski klimat.
przeczytaj recenzję
Lekka komedia romantyczna o bizneswoman, która przy świątecznych blaskach Francji musi wybierać między karierą a miłością. Ciepły klimat, przewidywalna fabuła, idealna na zimowy wieczór. I nastrojowa.
przeczytaj recenzję
Jest to pierwszy odcinek tego serialu jaki widziałem i mówiąc szczerze średnio. Już nie ma tej świeżości, co poprzednie części. Zobaczymy jak to będzie dalej.
Kairo postanowiłem obejrzeć, bo już kilka razy natknąłem się w sieci na info, że w filmie jest jedna z najstraszniejszych (a czasem i najstraszniejsza!) scen w horrorach ever (scena z idącym duchem około 28. minuty). Ile w tym prawdy, jest kwestią mocno subiektywną, ale moim zdaniem absolutnie nie (choć fakt faktem scena jest mocno niepokojąca, bo dolina niesamowitości silnie się udziela). I ogólnie jako typowy film grozy Kairo jest... kiepskie. Postaci krzątają się to tu, to tam, zachowują się irracjonalnie, prowadzą sztuczne dialogi, ogólnie widz co chwilę zastanawia się, o co w tym wszystkim biega, bo film usilnie stara się niczego nie tłumaczyć. Kairo (z japońskiego "obwód elektryczny"; polski tytuł dodatkowo utrudnia ogarnięcie, o co biega) to kino skupione na niepodanym wprost przekazie, o samotności, ludzkiej izolacji... o czym doczytałem już po seansie i wtedy faktycznie nabrało to artystycznego sensu. Ale całość jest moim zdaniem aż do przesady enigmatyczna (jak to stety niestety w japońskich horrorach często bywa). Osobiście preferuję jednak, jak film oprócz drugiego dna, które może skłonić do refleksji, ma też ciekawą powierzchnię. Tutaj tak nie jest, ale nie odmówię Kairo klimatu, zbudowanego chyba głównie za sprawą kręcenia jakimś leciwym sprzętem.
Średni, ale dość ciekawy odcinek. Znowu ktoś bliski przyznaje się do zbrodni za innego bliskiego, by ratować go. Tym razem ojciec bierze winę na siebie. A ten do zabił tego drania, gnidę, to jeszcze odznaczenie powinien dostać za wyrwanie chwasta.