Autorka nie bawi się w ceregiele i od pierwszego kadru swojej produkcji serwuje dzieło rozedrgane, impulsywne, niedające się okiełznać żadną prostą definicją.
przeczytaj recenzję
To film, który bardziej się analizuje, niż przeżywa. Bardziej prowokuje do dyskusji, niż zostaje pod skórą. Ogląda się go z uznaniem, ale serce pozostaje dziwnie nietknięte.
przeczytaj recenzję
Na Marceau i Depardieu zawsze warto spojrzeć, ale sama fabuła bez szału. Są lepsze francuskie filmy z lat 80. o miłości z policją w tle (chociażby ten z Delonem i młodziutką Parillaud). Tutaj nic się nie klei, nie angażuje. Nudy.
Sophie Marceau i Vincent Perez znowu razem. Momentami miałam wrażenie, jakby to była kontynuacja filmu "Fanfan". Spotykamy zakochaną parę po latach już jako małżeństwo i widać, że nie do końca się udało. "Żryj kanapkę, bo to ostatnia, którą ci zrobiłam!" I tak długo wytrzymała. Brawo. Ale ta przyjaźń męża i kochanka creepy. Zakończenie też jakieś takie...
Szczęście nigdy nie przychodzi samo - tym razem przyszło z dzieciakami. Główny bohater trochę jak Charlie Harper z "Dwóch i pół". Takie samo podejście do życia, pies na baby, od czasu do czasu jakiś dżingiel dla kasy, a potem bang - w życiu pojawia się kobieta, w której się zakochuje. Sophie Marceau jest tu po prostu genialna. Połączenie komedii do pochichrania się z filmem obyczajowym wyszło bardzo fajnie. Dawno już nie kibicowałam żadnej parze tak jak Sachy i Charlotte.